Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/411

Ta strona została przepisana.

ła się na na zbliżającą Klarę z uczuciem bardzo podobnem do przestrachu, nie mając siły ukryć tego.
— Pani — rzekła wicehrabina głosem poważnym — błagam Waszą książęcą mość o posłuchanie, któreś łaskawie udzielić mi raczyła, a to dla zapytania się wobec wszystkich tu zgromadzonych, czy od czasu, jak mam zaszczyt nieść jej moje usługi, byłaś zadowoloną z mojej wierności i poświęcenia?
Księżna podniosła chustkę do ust i odpowiedziała, jąkając się:
— O, bezwątpienia, droga wicehrabino, w każdej okoliczności tylko pochwal godną byłaś i nieraz starałam się dowieść ci mojej wdzięczności.
— To świadectwo bardzo drogiem jest dla mnie — odpowiedziała wicehrabina — bo upoważnia mnie do błagania Waszej książęcej mości o uwolnienie od obowiązków, jakie przy niej zajmowałam.
Klara ukłoniła się z uszanowaniem i milczała.
Widać było na wszystkich twarzach wstyd, wyrzut sumienia, lub boleść.
— Dlaczegóż chcesz mnie opuścić? — powtórzyła księżna.
— Mało już mi dni do życia pozostaje — odpowiedziała wicehrabina — a tę resztę dni moich chciałabym poświęcić Bogu.
— Klaro, droga Klaro! — zawołała księżna — zastanów się jednak...
— Pani — przerwała wicehrabina — o dwie jeszcze łaski chcę cię prosić, mogęż mieć nadzieję, że mi je udzielić raczysz?
— O, mów, mów!... — zawołała pani de Condé — będę bardzo szczęśliwą, jeżeli potrafię coś dla ciebie uczynić.
— Pierwsza łaska: ustąpienie mi opactwa św. Redegondy, które jest wakujące od śmierci pani de Montivy.
— Opactwo dla ciebie?... Co ci się dzieje, moje dziecię?
— Drugą łaskę — mówiła Klara z lekkiem drżeniem w głosie — wyświadczysz mi pani, dozwalając pochować w mojem dziedzictwie ciało mojego narzeczonego, pana barona Raoula de Canolles, zamordowanego przez mieszkańców Bordeaux.
Księżna odwróciła się, przyciskając drżącą ręką serce, które biło gwałtownie. Książę de la Rochefoucault zbladł.