Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/74

Ta strona została przepisana.

przybycie, a za minutę mieć będę zaszczyt wprowadzenia pana.
Szlachcic skinął głową na znak zgody i pozostał sam, nie zważając, że dziurkami u zamków, trzech ciekawych przyglądało się, starając się poznać go.
Patrzącemi byli: Piotr Lenet, masztalerz Vialas i główny łowczy la Roussiére.
W przypadku, gdyby choć jeden z nich poznał w nowoprzybyłym znajomego, wszedłby do pokoju i pod pozorem zabawienia gościa, zyskałby na czasie.
Lecz żaden z nich go nie znał.
Ten, na którego tak ciekawe zwracano spojrzenia byt to piękny młodzieniec w mundurze oficera piechoty; nie dbale przechodząc po sali przyglądał się familijnym portretom porozwieszanym, nareszcie zatrzymał się przed portretem księżnej wdowy, malowanym w czasie, gdy ta była jeszcze młodą i piękną.
Po upływie kilku minut, powrócił wierny swej obietnicy kamerdyner i powiódł niespodziewanego gościa do księżnej wdowy.
Karolina de Montmorency uniosła się na posłaniu.
Jeje lekarz Bourdelot właśnie od niej wychodził, a spotkawszy oficera we drzwiach, ceremonjalnie mu się ukłonił; oficer skłonił się podobnież.
Gdy księżna usłyszała kroki gościa, szybko poruszyła ręką: natychmiast firanka obszyta ciężkiemi frendzlami opadła, a kołysząc się czas jakiś, tylną część łóżka zupełnie zakryła.
Za firanką znajdowali się, młoda księżna de Condé i Lenet; oboje weszli skrytemi drzwiczkami, chąc z pierwszych słów rozmowy poznać przyczynę przybycia posłańca królewskiego.
Oficer postąpiwszy w pokoju trzy kroki, ukłonił się z uszanowaniem.
Księżna wdowa spojrzała na niego wielkiemi czarnemi oczyma.
Białą ręką, bielszą jak zwykle od trzech razowego krwi puszczenia, dała znak posłańcowi, by oddał depeszę.
Kapitan oddał list Anny Austrjackiej i czekał w milczeniu, aż księżna przeczytała cztery wiersze w nim zawarte.
— Bardzo dobrze!... — przemówiła nareszcie księżna, składając papier z obojętnością wcale nie udaną — poj-