Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/77

Ta strona została przepisana.

I po tych słowach młody szlachcic wyszedł, nie okazując ani dumy, ani też podłego służalstwa, zostawiwszy wdowę wzburzoną silnym gniewem, tem silniejszym, że nie mogła wylać całej jego goryczy na tak skromnego, ostrożnego i pełnego poszanowania woli królewskiej posłańca.
Za to też cały wieczór mówiła tylko o Mazarinim, który pewnieby zginął, gdyby przekleństwa raziły jak kartacze.
W przedpokoju znalazł oficer tegoż samego kamerdynera, który go wprowadził.
— Panie — rzekł tenże, zbliżając się do posła — księżna de Condé, u której żądałeś posłuchania w imieniu królowej, zgadza się na jego przyjęcie; racz więc pan udać się za mną.
Oficer zrozumiał, że podobny obrót rzeczy ocala dumę księżnej, zdawał się więc być wdzięcznym za wyświadczoną laskę, jeśli tylko łaską nazwać można przyjęcie posła, do czego zniewalał księżnę rozkaz królowej.
Przeszdłszy wszystkie pokoje, kierowany krokami kamerdynera, zbliżył się nareszcie do drzwi sypialni księżnej.
Tu kamerdyner obrócił się i rzekł:
— Księżna po powrocie zpolowania położyła się, będąc zaś bardzo znużoną, w sypialni swej pana przyjmować będzie. Kogóż mam Jej książęcej mości oznajmić?
— Oznajm barona de Canolles, przysłanego od Jej Królewskiej Mości, królowej-rejentki — odpowiedział młody oficer.
Mniemana księżna, usłyszawszy wymienione nazwisko, drgnęła mimowolnie z zadziwieniem, co gdyby przez posła było dostrzeżonem, mogłoby poddać zwątpieniu jej tożsamość.
Osłoniwszy się więc starannie bogatą kołdrą, zawołała: zmienionym głosem:
— Wprowadź!
Oficer wszedł.