Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/85

Ta strona została przepisana.

— W łóżku, bo zdaje mi się, że kto przejechał dwieście mil, ma prawo odpocząć.
— Castorinie — rzekł Canolles — jesteś gburem.
— Jeśli pan uważasz, że gbur nie jest godzien być jego lokajem, powiedz tylko jedno słowo, a ja pana uwolnię natychmiast od... gbura — wybąknął Castorin, przybierając majestatyczną postawę.
Canolles nie był w dobrem usposobieniu i gdyby Castorin wiedział, jaka burza miota sercem pana, pomimo, że tak pragnął być wolnym, pewnieby na inny raz swe oświadczenie odłożył.
Baron poszed ł prosto do Castorina i wziął go za guzik od kaftana (takie przyzwyczajenie miał później pewien wielki człowiek).
— Powtórz coś powiedział? — krzykąnł.
— Powtarzam — odpowiedział Castorin z takąż samą, jak poprzednio bezczelnością — że jeśli pan nie jesteś z moich usług zadowolony, ja pana uwolnię od gbura.
Canolles wypuścił z rąk guzik i poszedł po kij.
Castorin zrozumiał o co rzecz idzie.
— Panie — zawołał — strzeż się, co chcesz czynić? Nie jestem już zwyczajnym lokajem; służę bowiem księżnej.
— Aha! — rzekł Canolles, opuszczając podniesiony już kij, gotowy do upomnień — aha! służysz księżnej?
— Tak pani, już od kwadransa — odpowiedział Castorin, prostując się, — i któż cię do tego namówił?
— Pan Pompée, jej intendent.
— Pan Pompée?
— Tak.
— Dlaczegożeś mi tego odrazu nie powiedział? — zawołał Canolles. — Tak, tak, dobrze robisz, że mnie porzucasz, kochany Castorinie, oto masz dwa pistole za to, że cię obić chciałem.
— O! — rzekł Castorin, nie śmiejąc wziąć pieniędzy. — Cóż to znaczy? czy pan ze mnie żartuje?
— Wcale nie. Przeciwnie, idź służyć księżnej, mój przyjacielu. Pozwól się tylko spytać, od kiedy się zaczyna twoja służba?
— Od chwili, w której mnie pan uwolnisz.
— Dobrze! uwalniam cię od jutra rana.
— A do jutra rana?