Strona:PL Dumas - Wojna kobieca T2.pdf/98

Ta strona została przepisana.

zdaawło się tyle rzeczy wyrażać: Czyś pan mnie poznał? Czy wiesz kto ja jestem w istocie? Jeśli wiesz, oszczędź, mnie, przebacz mi! Jesteś silniejszym, zlituj się więc nade mną!
Canolles zrozumiał dokładnie ale znaczenie tego spojrzenia, lecz nie dał się uwieść jego wymowie i silnym na nie odpowiedział głosem:
— To niepodobna, pani!... Rozkaz jest wyraźny.
— Niechże się więc stanie według woli pańskiej; ponieważ nie masz względu ani na me położenie, ani dostojeństwo. Idź pan, damy te powiodą go do syna mojego.
— Czy nie lepiej będzie — wtrącił Canolles — jeśli te damy przyprowazdają tutaj syna twego pani? Wydaje mi się, że to byłoby daleko dogodniejsze.
— Dlaczegóż to, panie?... — spytała mniemana księżna — widocznie więcej jeszcze zaniepokojona tem ostatniem żądaniem, niż wszystkiemi poprzedzającemi.
— Dlatego, że tymczasem opowiem Waszej książęcej mości część mego posłannictwa, którą tylko Jej samej udzielić mogę.
— Mnie samej?
— Tak odpowiedział Canolles, skłoniwszy się jeszcze z większem jak poprzednio uszanowaniem.
Tym razem spojrzenie księżnej, zmieniając się stopniowo z groźnego na błagające, z błagającego na niespokojne, zatrzymało się z trwogą na Canollesie.
— Cóż jest tak strasznego w tem sam na sam?... — spytał Canolles. Nie jest żeś pani księżną, a ja czy nie jestem szlachcicem?
— Tak, masz pan słuszność, próżno się obawiam. Tak, chociaż po raz pierwszy mam przyjemność widzenia pana, jednakowoż wieści o pańskiej szlachetności i prawości charakteru doszły już do mnie.
Potem, zwróciwszy się do dwóch kobiet, dodała.
— Idźcie, panie i przyprowadźcie mi księcia d’Enghien.
Obie kobiety odeszły od łóżka, a zbliżywszy się do drzwi, obróciły się raz jeszcze dla przekonania, czy rozkaz ten niewątpliwie został wydany i dopiero na znak dany przez księżną, czy też przez tę, która jej miejsce zajmowała, opuściły pokój.