były obecne: pani Pytelska, Jóźwiakowa i ja. Mogę nawet mojego zawołać, bo zawsze niby chłop przed urzędem odpowiedzialniejszy.
— A czego mam szukać w komodzie, kiedy tam nic nie schowałam, — obruszyła się maglarka. — Kto lubi po cudzych śmieciach grzebać, niech grzebie, nie przeszkadzam, ale sama do tego ręki nie przyłożę.
— Ani ja — rzekła Pytelska, wysoka chuda jejmość z wyłupiastemi oczami.
— Ani ja — niech mnie Bóg broni! — zawołała Jóźwiakowa. — Jeszczeby później kto powiedział, że co ukradłam.
— Chryste Panie! a któżby? Przy świadkach, w biały dzień — toż my wszystkie żyjące!
— Taka dobra moja ręka jak i czyja!
— Ale bo... bo to według odpowiedzialności — perswadowała stróżka. Panią Ignacowę cały świat tutaj zna. Osoba piśmienna, godna, a przytem nie bez grosza.
Maglarka uczuła się obrażoną.
— Co komu do moich groszy! — zawołała czerwieniąc się z gniewu. — Mam je, czy nie mam, nikt mi krup w garczek nie nasypie, ani ja do cudzego nie dołożę.
— Pani Ignacowa jest bardzo łatwa do złości, ja przecież nie chciałam...
— I ja nie chcę! Jak mi każecie przeglądać cudze kąty, dalibóg, pójdę i róbcie sobie co wam się podoba.
— Nikt nie kazał. Tak się tylko mówiło względem kosztów, bo tu trzeba będzie, co rusz, sięgać do kieszeni — poparła stróżkę Jóźwiakowa.
— No, no, bajki! — machnęła ręką maglarka i wybiegła z mieszkania. Po chwili wróciła z jakąś babiną, która wzięła się co żywo do mycia i ubierania nieboszczki.
— A w co ją przyodziejemy? zaczęła znowu jedna z kobiet.
— Ot tu wisi na kołku sukienczyna niezgorsza. Ziemi świętej nie potrzeba strojów. Bóg miłosierny przyjmie duszę i w łachmanach.
Pytelska aż zakipiała.
— Koniec świata, doprawdy! W szafie tam pewno znajdzie się parę sukien, czemuż nie poszukać.
Strona:PL Dwa sieroctwa by K Szaniawska from Kalendarz Lubelski Y1896 p25.png
Ta strona została skorygowana.