Strona:PL Dwa sieroctwa by K Szaniawska from Kalendarz Lubelski Y1896 p27.png

Ta strona została skorygowana.

Zbierało się na sprzeczkę bardzo poważną, gdy ktoś drzwi uchylił.
— Pan rządca — szepnęła Michałowa. — O rety! duchem mu zejdę z oczów, bo zaraz gdzie pośle.
Młody, przyjemnej powierzchowności mężczyzna, wszedł do pokoju i objął wzrokiem tragiczną scenę. Dziewczynka ściskała dłoń zmarłej i śmiała się powtarzając:
— Aha! mamuniu, nie kaszlesz! aha! nie kaszlesz!
Wreszcie milczeniem matki zaniepokojona, lub może rozgniewana tylko, zaczęła płakać.
Rządca domu zwrócił się do kobiet.
— Czy która z pań była obecną przy śmierci?
— Ja byłam — rzekła maglarka. — Kiedy przyszłam, chciała mi pewno coś powiedzieć, ale nie mogła i ciągle ręką pokazywała tam pod okno, gdzie stolik. Później przy końcu, to już i rękę miała bezwładną.
— Zobaczymy zaraz, odparł młody człowiek, zbliżając się do stolika. Przerzucił drobiazgi, między któremi były fotografje i znalazł arkusik listowego papieru.
Gdy go odczytywał, kobiety drżały z ciekawości, rade odgadnąć, domyśleć się co zawiera. Nieboszczka mieszkała tutaj dopiero dwa miesiące i rzecby można, kryła się przed ludźmi, tem bardziej więc teraz, gdy ukryć się nie mogła, baby pragnęły ją poznać do gruntu.
List otwierał drogę.
Ale rządca przeczytawszy ostatnie słowa zmarłej, powtarzać ich nie myślał. Mruknął sam coś do siebie i zamierzał już wyjść z pokoju, gdy wstrzymała go szewcowa pytaniem:
— Proszę pana rządcego, czy przyjedzie kto z familji według pogrzebu?
— Nie.
— Skoro nie, to my zrobimy same — zadecydowała maglarka.
— I owszem.
— Do kaplicy zaraz ciało każę przenieść.
— Wstrzymaj się pani. Zmarła prosiła żeby ją tu zostawić aż do pogrzebu. Pragnęła być jak najdłużej pod jednym dachem z córką.
— A z dzieckiem co się stanie? pytała maglarka, mrugając prędko zaczerwienionemi powiekami.