Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/019

Ta strona została uwierzytelniona.

szym ciągiem walki powstańczej, inną tylko prowadzonej bronią. Norwid ani nie myślał protestować, ani walczyć przeciw rządowi rosyjskiemu — owszem, największem jego zmartwieniem był wówczas brak możności powrotu do Warszawy, gdzie przebywała jego ukochana. Wśród wymierającej już, przygasłej emigracji był czemś w rodzaju wędrownego estety, który znalazł się przypadkiem w obrębie pola bitwy.

C. Norwid: Portret M. Kalergis.

W Brukseli przepędził pół roku, przeważnie «w muzeum i u siebie», w domu, pożerany tęsknotą. Marzenie o zdobyciu dla siebie uwielbianej przez całą Europę kobiety jest wymownem świadectwem jego pewności siebie. Co mógł położyć na szali, aby zrównoważyć jej czar osobisty i olbrzymi majątek, jej niepospolite wszechstronne wykształcenie? Co miało mu dać pierwszeństwo przed całym legjonem znakomitych ludzi, którzy u jej stóp składali swe dostojeństwa i majątki? Ale dwudziestopięcioletni uczeń Pampaloniego twierdził, że «jedno tylko niepodobieństwo jest na świecie: niepodobieństwo wytłumaczenia ludziom, że niepodobieństwa nie istnieją» — więc wierzył w to, w co wierzyć pragnął, że swem silnem uczuciem przezwycięży wszystkie trudności. Wprawdzie narzekał przed pn. Trembicką, że «od roku, oprócz grzecznych i pełnych dobroci kilku słówek, nic dobrego nie miał» i obawiał się, że «Pan Bóg chce go skarać za nazbyt mocną ufność w siłę uczuć», ale pomimo to ufności tej nie tracił.
Tymczasem pani Kalergis wyjechała znowu z Warszawy na podbój Europy, ale już nie była tą samą. Konferencja z ojcem i wypadki roku 1846 przedstawiły jej społeczeństwo polskie w innem, niesympatycznem świetle i zgasiły zupełnie jej niedawne polonofilskie uczucia. To też, gdy nasz poeta, zdążywszy w jej ślady, przypomniał się jej pamięci, znalazł zamiast «pełnych dobroci słówek» zimną, obojętną uprzejmość towarzyską: wspomnienia warszawskie już przemawiały teraz nie za nim, lecz przeciwko niemu. Więc zawiedzione nadzieje, rozczarowanie, potem rozpacz; Norwid już myślał o samobójstwie (w Tivoli «coś go ciągnęło do przepaści»), bo czuł, że «wstrzymał się nad przepaścią samego siebie». Zdobył się na spokój, ale w duszy jego zaszły zmiany głębokie, zwłaszcza w poglądzie na kobiety: «dla całej płci waszej —