Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/067

Ta strona została skorygowana.


III.

O, tak, o, tak mój drogi! Czas idzie, śmierć goni,
A któż zapłacze po nas? Kto oprócz ironji?
Jedyna postać, którą wcale znałem żywą,
Pani wielka i zawsze w coś ubrana krzywo,
Popioły ciche stopą lekką ruszająca,
Z warkoczem rudym, twarzą czerwoną miesiąca.
Ta jedna!... A cóż więcej ci powiem na wstępie?
Oto, że w świat wchodziłem, gdy w największej sile
Poetów trzech (co właśnie zasnęli w mogile)
Śpiewało — że milczałem — i znów pióro strzępię,
Jak kłos o sierpa ostrze: a powiedz mi, proszę,
Kto przy mnie jest i fałsze wyrzuca macosze?
Owszem, quantumque reges delirant, Achivi
Plectuntur[1] i jest w błędzie, kto się temu dziwi.

— Jako więc, w świata tego którejkolwiek stronie,
Na mchu jeśli w odludnym przylegniesz parowie,
Planeta ci się zaraz pod twe małe skronie
Zbiega, i czujesz globu kulę za wezgłowie —
Tak mówię ci, że, skoro istota poety
Zebrać u piersi swoich nie umie planety,
Całego chóru ludzkich współłez i współjęków,
Od ziemi do macicy tej najwyższych sęków,
Od karła do olbrzyma, od tego, co kona,
Do tego, co zawisnąć ma jutro u łona:
Zaiste, niech mnie taki nie uczy, co jasne,
A co ciemne! — On ledwo że wie, co przyjemne!
Bo jam nie deptał wszystkich mędrców i proroków,
Ale mię huśtał wicher, ssałem u obłoków
I czułem prochów atom na twarzy upadłéj.
Sfinksy znam, czerwieniły się skąd, czemu bladły —
Boga, że znikający nam przez doskonałość,
Nie widziałem, zaprawdę, jak widzi się całość,
Alem był na przedmieściach w jego Jerozalem.
W wodzie obłoków krzyżem pławiąc się czerwonym,
Zwierzokrzewowe psalmy mówiłem z koralem,
Z delfinem pacierz, glorję z orłem uskrzydlonym...
I właśnie, gdy rzecz wszczynam poziomego toru,
To nie przeto, ażebym sługą był wyboru,
Lecz, że mię wciąż dolata trumny zatrzask nowéj.
Dziennik donosi: «Ten się struł, zabił się owy:
Pracował w Ossolińskich księgozbiorze sporo.
Zbyt czuwał, konstytucję niedość krzepił chorą...[2]
............
Prawda, prawda! Lecz jakżeż może być inaczéj,
Skoro, na grobie każdym, rozwartym z rozpaczy,
Porzucawszy gałązki, zasłonicie przepaść,
Mówiąc: «Idź, uszczknij listek!» Ale któż ci powie,
Że się załamie ziemia i nie możesz nie paść
Nogą na obróconej ku niebiosom głowie...
Owszem, tę prawdy stronę uważając za rdzę,
Malowany samotrzask zastawią ci w rowie,
Na korzyść serca... Sercem tem — szkołą tą — gardzę!


3. DUMANIE.
Gdzieby też tak kamienne ten Bóg serce nosił,
Żeby tam smutny człowiek już nic nie wyprosił.
Kochanowski.

Dzikie smutki, jak kolcem najeżone głogi...
Obrosły tego życia jałowe odłogi,
Chmury niebo zakryły, a jeśli na chwilę

  1. jako przysłowie używany cytat z Horacego: za głupstwa królów pokutują narody (dosłownie: ilekroć zrobią głupstwo królowie, karę ponoszą Grecy. Hor. ep. 1, 2, 14).
  2. Felicjan Łobeski, pisarz-malarz — a następnie i ten, do którego niniejszy list był pisany!... Przyczyna tragiczna, dla której wiersza tego nie położyło się na wstępie przypowieści «Quidam» — raz, że zalegał list ten w papierach zgasłego, drugi raz, że boleśnie było przez długi czas do rękopismu tej treści, i treści naprzód określonej, zbliżać się. (P. P.).