Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/076

Ta strona została skorygowana.

Powolnym wiatrem wzdęty, nieskalany jeszcze,
Tak drżąco się rozwija... my bez blasku chwały
I bez niecnoty blasku — nasze czucia wieszcze
Pieśnią Bogarodzicy chrzcijmy! A bez końca
Walczmy, od wschodu słońca do zachodu słońca!


10. WIECZÓR W PUSTKACH.
(FANTAZJA).
Duch, gdzie chce, tchnie i głos jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi, albo dokąd idzie.
CISZA.

«Mówią, że jestem głucha i niema, że wiszę
W tumanach nikłej rosy, jak mżysta kotara
Nad kolebką marzenia. Ludzie znają ciszę
Po szumie drzew, po drumli włóczęgi komara[1],
Ale nie znają wcale po jej niemym śpiewie;
Bo oni tylko w dźwięku zapoznali mowę,
Wcale głośną a małą — i prawie nikt nie wie,
Że nieraz stokroć lepiej prowadzić rozmowę
Z ciszą, niżeli z człekiem. Ja nie jestem owa
Cisza boru, co w głuchej sosen kolumnadzie
Błądzi niby martwica albo jak królowa
Zaklęta, i na usta szczelny palec kładzie,
I na samotne serce rosą dumań spada,
I w pierś wędrowca wonnych dolewa oddechów
Z liljowego kielicha — i gaje spowiada,
Wiele jest czworoliści, wiele dwuorzechów[2],
Wróżących szczęsną dolę? Ni też cisza inna,
Która wtedy się zjawia, kiedy męczennika
Na śmierć wloką — ta cisza, zbrodniczo niewinna,
Po skroniach widzów łaskoce, lub wnika
Na dno serc, razem ze krwią wybiega do góry,
Gra kroplami po żyłach i w tak silne chóry
Splata muzykę życia, że na dźwięk ostatni,
Pełny, krzepki, przeciągły serca się nawłóczą,
Jak paciorki różańca, a ludzie się uczą
Konać po chrześcijańsku .......
.............
O nie! Jam ani pierwsza cisza, ani druga,
Ja jestem tylko niemym mieszkania wyrazem,
Ja tylko płynę zwolna, jak przejrzysta struga
Domowych prac jednego człowieka i razem
Świadczę o jego życiu, a więc mówię wiele
Chórem sprzętów, bo, jako w bezludnym kościele
Cisza, po lesie kolumn, po gromnic gęstwinie
Rozlegając się głucho, śpiewa: «Święty! Święty!»
Tak i mieszkanie człeka, w samotnej godzinie
Ma swój wyraz, gdyż nawet osłupiałe sprzęty
Na głos się zdobywają».

Ciepły wieczór miło
Gra rozmarzonej ziemi. Czasem w mylnym pędzie
Ćma otworzone okno trąci całą siłą
I z drżącej szyby szklane dźwięki wydobędzie —
Czasem lipy zaszumią albo śpiew daleki,
Rozléjąc się, popłynie i w tysiączne ścieki
Srebrzystym deszczem lunie — a tu zadumane
Stoją sprzęty. Stół wielki, niby słoń wędrowny
W głębokiem unużeniu oparł się o ścianę
I wyprężył grzbiet twardy, księgami ładowny.
Nad stołem wisi obraz, ale jakiś taki
Dziwny, niby sczerniałą opowiada twarzą,
Że czuje, jak się w ramach zalęgły robaki,
Że czuje, jak pająki po licach mu łażą,
I myśli, Bóg wie, o czem. W oknach rdzawe kraty
Oplatają powoje, a ich jasne kwiaty
Tak skromnie do żelaza tulą miękkie lica,
Jak do zbrojnego męża spłoniona dziewica
Tuli wstydliwe czoło.

POWÓJ.

Lekko i wesoło
Igram wciąż, twardą kratę z całej siły trzymam,
A coraz wyżej biegnę — wkrótce naokoło

  1. Drumla, instrument brzęczący, na którym pospolicie grywają cygani. (P. P.).
  2. Dwuorzech i czworolistna koniczyna znajdującemu wróżą szczęście, wedle mniemania ludu, dlatego też szukają ich z natężoną uwagą i w głębokiem milczeniu. (P P.).