Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/110

Ta strona została przepisana.

Do ludzi tych różnego mienia i sumienia
Kiedy apostoł Paweł z bożego natchnienia
Mówił słowem, cichości skrzydło ich przykryło:
I jednym wstrząsło dreszczem, jednym zapaliło
Płomieniem: i gorzeli, i ziębli, i bledli
I czerwienieli razem, i razem przysiedli
Jak fala, i uklękli razem w chórze szlochu —
Aż w niebo woń z takiego bożego motłochu
Powietrzem wstała jasnem, Pawła otaczając,
Co w środku stał i kazał wciąż, rąk nie spuszczając.

I stało się, że fala ta nagle zagrzmiała:
«Ów jest Merkurjusz. Przyszedł tu w sukmanie z ciała,
Lecz Bogiem on! Pasterze woły niech podadzą!
Niech o kolumnę topór młodzieńcy wygładzą,
A panny, tańcząc, pieśni niech ofiarne wzniosą!»
Tu się apostoł Paweł przeżegnał i, płowy
Płaszcz rozdarłszy, odepchnął go precz nogą bosą:
«Poganie!» krzycząc — «człowiek jestem i jako wy
Proch prochów i na ziemi tej błędny viator[1];
A dla Chrystusa jeśli też poczynam dziwy,
To są z Świętego Ducha, więc Veni creator[2]
Śpiewajcie, bo nie kwiaty mnie — prędzej pokrzywy!»
I odszedł.

II.

W mieście jednem cesarstwa rzymskiego,
Gdy o Chrystusie Paweł apostoł nauczał,
Wzięto go, prowadzono potem przed sędziego;
A biegli też kupcowie: będzież mu dokuczał,
Gadając — bo szalony jest ten chrześcijanin
I prawi tu, aż drogich potem nie chcą tkanin
Kupować. Więc i z legjów krzykną urlopnicy:
Ten jest, co pokój ludom każe! — męże dzicy,
Z twarzami afrykańskim miedzianemi skwarem,
Prędcy do krwi wylania. Więc i tuczne swarem
Prawniki, co na forum, gadając do ludu,
Lubią być czczeni — żaden z nich nie zrobił cudu —
Ci przeto, na Pawłową zażarci wymowę,
Dalej radzić: «ubiczuj, albo zrąb mu głowę!»
I stali i sędziego krzesło marmurowe,
Niby teatrum, kręgiem objęli w połowę.
— A przodem siedział sędzia, obie wsparłszy dłonie
Na kolanach, albowiem cesarz tak w koronie
Zwykł siadać; dalej rotmistrz, patrząc na upięcie
Szaty zwierzchniej, albowiem carskie tam pieczęcie,
Z onyksu[3] wyrzezane, nosi[4]; indziej mowcy
I urzędnicy — jedni drugich naśladowcy!

Do ludzi tych, na jedno zaklętych sumienie,
Gdy się pytano: «Ktoś jest?», «Jam Paweł», powiada,
«Rzymianin-em — i moje nie tu jest sądzenie;
Więc chcę, niech cesarz ze mną, jak z człowiekiem, gada
I jak z obywatelem rzymskim czyni rada».
To mówiąc, płaszcz na ramię gęstym rzucił zwojem
I trwał pośrodku izby, jak czynim, gdy stojem
Na swych śmieciach; a cichość stała się, a sędzia
Wyglądał jak rzemieślnik, zgubiwszy narzędzia.
Więc przed cesarzem Paweł sławion był i jasno
Gadał mu prawdę w oczy mocą Chrystusową,
Na chwałę swą nie krzesząc z tego nic, bo gasną
Słowa takie, wymową będąc, nie wysłową;
I, jako odkupienie przyszło przez męczeństwo
Chrystusa Pana, uczył, radząc cesarzowi,
By nie omieszkał własne czynić nawróceństwo;
I jak jest wolność wszelka Świętemu Duchowi
Posłuszną, który w Trójcę zwolon, acz stanowi

  1. viator (łac.) — podróżny, wędrowiec.
  2. Veni, Creator (łac.) — „przybądź, Stwórco!»; początkowe słowa hymnu kościelnego.
  3. onyks (gr.) — kamień półszlachetny, biało i czarno prążkowany.
  4. Fibule, czyli upięcia szat, były ryte z kamienia onyks zwanego.