Krasicki.
— Przeszłość ciągnie do siebie, a przyszłość do siebie,
Ta o sumieniu dziejów, ta prawi o niebie,
I szarpią, i w dwie strony porywają życie,
Aż ich obecność spyta: «Kogo to męczycie?!»
............
O biedne pokolenie moje, pojrz dokoła
I nie miej dzieci, ale Michała Anioła
Z ogromnym mieczem, smoki trzaskącym, wywołaj,
Niech tnie, gdziekolwiek jaki przebłyśnie Mikołaj,
Wokoło siebie, w sobie, nad sobą, pod sobą —
Niech tnie, aż atłas sukni weselnej zaśnieży
Pod chmurną i pleśniami strzępioną żałobą —
Niech tnie a kocha, kocha, a jednakże wierzy!
Oj, zasługuje na wielką naganę,
Kto kala gniazdo własne — ale taki,
Co widzi, ile gniazdo jest skalane,
To mi dopiero łotr, to ladajaki!...
Taki jest cynik lub niezrozumiały,
Porządek nawet może popsuć wieczny;
Takiego wartoby z Tarpejskiej skały[1]
Potrącić... człek to bardzo niebezpieczny.
Niech się podniesie na Zachodzie głowa,
To zaraz wstęga na nią orderowa
Z nad Newy leci, jak meteor złoty;
Niech na północy serca gdzie połowa,
Kruszyna serca, ciągłe wytrwa grzmoty,
To nad Sekwanę wraz skieruje loty...
Tak długoż, długoż Przedwiecznego wiosły
Będą się nawy te ku sobie niosły
Z wyszczerzonemi paszczękami śpiżu?
Tak długoż kośćmi będziesz grać ludzkiemi
O chrystusowy płaszcz, żołdaku ziemi,
Na opuszczonych odłogach — przy krzyżu?
Cicero, «De natura deorum», lib. pr.
...Jeden z nich, co się ręką opierał o głazy
Ogromne, Kapitolu nowego dziś bazy[3],
I zdał się słuchać wody, cieknącej w porfiry,
Wycięte jako wanna wielka, tak powiadał:
«Ponura rzecz jest stylus[4] dziejów. Jakem szczéry
Republikanin, wyznam, że, kiedym upadał
Pod zawieruchą mieczów waszych i pod twojém
Szerokiém pchnięciem, byłem, jak dziś, gdy tu siadam,
Spokojny, ciebie bliski, jak dziś, gdy tu stoim.
Owóż klnę przez Wenery profil ten w pierścieniu
(Do twojej matki wielce podobny)[5], że ani
Przez wieniec mi przeszumiał pomysł o tyranji!...»
— Tak skończył i o ramię Tybru kolosalne,
Z marmuru ryte, oparł łokcie dwa, jak człowiek,
Co się wyrzuca piersią w sfery idealne,
A blask mu gwiazd przecedzał włókna swe do powiek
I zdał się go (wiadomym duchów obyczajem)
Porywać.
Brutus na to: — «Przestań! Nic nie tajem,
A więc poprzestań!» — Tutaj ręką zdjął promienie
Od Cezarowych oczu i mówił: — «Nocami
Siadując z filozofy i z gramatykami
I sam o republice myśląc, byłbym śmiele
W materji tej (o ile bogom miła) pisał;
I byłaby to książka krzepka[6], jakich wiele,
Zwłaszcza, żem po lakońsku zwracał i zawisał
I znowu ciągnął, w stylu nie będąc pośledni —
— Gdy jednak słowo liche brzęczeć mi poczęło:
- ↑ skała tarpejska, strome, skaliste zbocze Kapitolu rzymskiego, z którego strącano skazanych na śmierć zdrajców i krzywoprzysięzców.
- ↑ do Henryka Podhorskiego, jednego z przyjaciół poety.
- ↑ baza (gr.) — podstawa.
- ↑ stylus (łac.) — rylec.
- ↑ Wiadomo jest, że Cezar nosił w pierścieniu rytą postać Wenery. (P. P.).
- ↑ Wiadomo jest, że Brutus ćwiczył się w jasności i zwięzłości pisma przez obawę krytyków poznańskich. (P. P.).