Wszakże ta ciemność właśnie i zmącenie
Tłem są, na którem palec Chrystusowy
Z obłoku wstawa i kreśli widzenie.
Rycerz raz jeszcze płaszcz oblecze nowy.
Narodów wiele miłością obejmie,
Przed tron bezwstydnie poniesie okowy,
Bogu i ludziom zasłużon uprzejmie.
Sieroty, ludzie służebne i wdowy
Ukocha, słowem mieczów złamie wiele
Mieczem z bestjami potka się w pustyni,
I będą kochać go nieprzyjaciele,
Ani powini kto — sam się powini!
Tak szlachty całej przyszłość jeszcze widzę
Z rycerską Pawła[1] postacią na czele
I wiem, że słów się moich nie powstydzę,
Jakkolwiek dziwnie brzmią i lecą śmiele.
Mąż ów, co w samej sprawie chrystusowéj
Szlachectwem rzymskiem raczył się zasłonić,
Świat znając, ludzi i tron agrypowy.
Pół bóstwa swego w Grecji umiał stronić,
Mąż ów powiedzie legjon dziejów nowy...
— A tobie, panie, kreślę to widzenie,
Jak mi je czasów zjawiska podały,
Boć nec utroque Caesar[2] — i cierpienie
Wieków — i orły, co się rozdzierały
Nad modrzewiową zagrodą szlachcica,
Czynią, że trud ci zorał kość i lica.
Nam — gdyby Pan Bóg dał twoje wytrwanie
(O czem, zaprawdę, wątpię — i szeroko!),
Możeby rychlej wstało to śpiewanie,
Możebyś rychlej rozradował oko...
Salomonis.
Są, którzy chodzą za tobą — są inni,
Którzy nie chodzą, acz w twe każą imię —
Są wreszcie, prościej zetchnione i gminniéj,
Duchy, koniecznie ku tobie pielgrzymie...[4]
Tych się, Adamie, pożal wprzód, niż innych,
Tych, co oblicza twego nie zaznały;
Najniewinniejsze są bowiem z niewinnych,
A schną, choć wiele, wiele ukochały.
Z ogromnych lasów na słońce zachodu,
Jak płowe ptaków stada, wyglądają
I dostrajają cichy świegot głodu
I ręki, ziarnem promiennej, szukają...
Rzuć jeszcze ponad południkiem globu
Perłowych tęczę ziarn, o siewco jary,
Bo wciąż są syny starego sposobu:
Czas żniw i siejby, miłości i wiary!
Z cieniu, co pada w przysionek kościoła,
Znany, kto jesteś, nie pytam się ciebie.
Acz nieraz naród zawiśnięty woła:
«Chcę wiedzieć, kędy niesiesz mię po niebie?!»
Ja wiem, że takie są potęgi stanu,
Co, przechadzając się za kolumnadą
Gwarnego forum, usługują radą
I schodzą, resztę zostawując Panu.
Ja wiem, że czasy są, w których milczenie
Niezwykłej piętnem mocy; lecz wiem o tem,
Że już przemilka jedno pokolenie
W bezjawie, prute w pierś zamkniętym grzmotem.
Kto jest silniejszy ode mnie, niech zgani
Że rad z bezdennej wyzieram otchłani
I że cię rymy dotykam mojemi;
Ale nie mogę poglądać na życie
Z skrzydłami, w węzeł wgórze związanemi,
I trza mi słońca złotego... obficie!
A to nie mówię jeden ja, maluczki,
Lecz wielu z onych, na wędrówce różnéj
Odprawujących tu i owdzie kuczki...[7]
A to nie mówię jeden ja, podróżny,
Lecz wielu z onych, co w czasy wstępują
I schną, a wołać nie śmią — albo czują,
Ale nie widzą — albo się pasują
- ↑ Św. Pawła apostoła rycerska dzielność według Dziejów Apostolskich R. IX.
- ↑ nec utroque Caesar (łac.) = nawet Cezar nie może działać na obie strony naraz.
- ↑ = do Adama Mickiewicza.
- ↑ t. j. odbywające w duchu pielgrzymkę ku tobie, dążące ku tobie z wewnętrznej konieczności.
- ↑ = do Andrzeja Towiańskiego.
- ↑ = O, gdybyś wiedział, jak straszną karą jest brak kary. Św. Augustyn (354—430).
- ↑ kuczki, żydowskie święto szałasów; odprawiać kuczki — siedzieć smutnym, zadąsanym.