Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/142

Ta strona została przepisana.

— Baranku boży, który gładzisz grzechy świata,
Przepuść nam, Panie.
Baranku boży, który gładzisz grzechy świata,
Wysłuchaj nas, Panie.
Baranku boży, który gładzisz grzechy świata,
Zmiłuj się nad nami, Panie.
Chryste, usłysz nas! Chryste, wysłuchaj nas!
Kyrie — elejson,
Chryste — elejson,
Kyrie — elejson!
Amen.


92. CODZIEŃ WODA...[1]

Codzień woda w okręt ciecze,
Nogą z łóżka ani stąp!
Co wieczora, o człowiecze,
Wgórę rękaw — i do pomp!

Pożegnałem, co kochałem;
Upominek złączy nas:
Ręką jedną przestrzeń dałem,
Drugą ręką dałem czas.

Codzień woda w okręt ciecze,
Nogą z łoża ani stąp!
Co wieczora, o człowiecze,
Rękaw wgórę — i do pomp!


93. Z POKŁADU «MARGUERITY».
WYPŁYWAJĄCEJ DZIŚ DO NEW-YORK.
Londyn 1852, Decembra 11-o
godzina 10 rano.
I.

Cokolwiek słońca w żaglach się prześwieca,
Omuska maszty lub na fale spryska:
Mgły nikną, niby zasłona kobieca,
Obłoki widać za nią, jak zwaliska!...

II.

«Czemu zwaliska i czemu zasłona?
«Czemu niewieścia...?” Krytyk niech już pyta
I niech oskarża muzę, że zmącona
W harmonji pojęć swoich ta kobiéta —

III.

— Ja nie wiem... Widzę i rzecz kreślę smutno,
Jakbym był jednym z ciągnących żórawi,
Co cień swój wiodą przez masztowe płótno,
Nie myśląc, czy stąd obraz się zostawi...

IV.

Ja nie wiem... końca nigdy nie wiem może,
Lecz... (tu mi przerwał sternik)
«...Szczęść wam, Boże!...»


94. ALE TY JEDEN...

...Ale Ty, Jeden dobry i Jedyny,
Nie dasz modlitwy oderwać z powietrza,
Niźli doleci cię, jak płacz dzieciny,
I nie dasz, aby przeto była wietsza,
Iż świat odziera zeń swe dziesięciny,
Lecz przyjmiesz, jako w tem ona jest słowie,
Którego nie zna nikt i nikt nie powie.
Amen.
Pisałem w New-Yorku.


95. PIERWSZY LIST, CO MNIE DOSZEDŁ...

Pierwszy list, co mnie doszedł z Europy,
Jest ten od ciebie, Pani[2]. — Piszę miarą,
Jak człowiek w wielkiej samotności, który
Muzyką sobie nieuczoną wtórzy,
I to mu zamiast towarzystwa służy.
Musiałem rzucić się na ten ocean,
Nie abym szukał Ameryki — ale
Ażebym nie był tam... O, wierz mi, Pani,
Że dla zabawki nie szuka się grobu
Na półokręgu przeciwległym globu.
I... dotąd, dotąd skorzystałem tylko
Z tego, co podróż daje dwumiesięczna
Przez te obszary, zaprawdę, straszliwe.
Straszliwe, mówię, dla płynących w sposób,
Jaki dla takich, jak ja, przystał osób.
Dnie były głodu, pragnienia i inne,
Dnie moru, dzieci konały niewinne
Dla mleka matek, które niewczas psowa.
Widziałem także okręty rozbite
I twarze majtków, wątpiące o naszym,
Widziałem marność ludzką tak, jak nigdy,

  1. Z noweli «Cywilizacja».
  2. Do Marji Trembickiej.