Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/167

Ta strona została przepisana.

Czy idziesz posiąść na tym starym świecie
Boleść i nędzę, czy bisior[1] i złoto?
Czy idziesz wrzucić na ramiona młode
Sokole skrzydła poezji wiosennej
I hardo począć wielką życia odę,
Przy grzmocie letnim, przy lirze promiennej?
Czy gdzie z niekrewnych najbliższe ci łono
Jaśminne pąki otrząśnie na ciebie
I będziesz tobie współ niedoścignioną
Bliźnięcą gwiazdą na pogodnem niebie?
Czy gdzie gościńce zawezwą cię mléczne
Na bohaterów stepy historyczne,
A sława, w zbrojnych zawierusze prawic,
Poda ci szpadę z laurem, wśród błyskawic?! —
— Czy będziesz jako mędrzec, wódz, generał,
Bogacz, lub szczęsny patrycjusz umierał?
———————————
O nie, nie o te spytam cię litery
Słów, ciebie, ziarno chrześcijańskiej ery!
Ani zapomnę, z dziewiętnastym wiekiem,
Że jesteś w większem postawiony prawie,
Że cię egipskie przyniosły żórawie[2].
Że Boga jesteś sąsiadem — człowiekiem.

II.

Więc bądź ty sobie dla tej wielkiej sprawy,
W zastępy której wszedłeś na planetę,
Choć po lewicy, a wszelako prawy —
I szczęścia inne miej, chociażby nie te,
Co tyle dają radości i sławy.
I pogardź więcej, niż swem powodzeniem,
Bo pogardź miłych ci o szczęściu marą,
Przyjaciół twoich o celu marzeniem
I oficjalną twej epoki wiarą![3]
Wyżej, bo niżej, stanąwszy tej rzeszy,
«Wśród nieprzyjaciół swych panuj wielmożnie»[4],
Acz będzie chwila, że cię nie pocieszy
Nikt i nikt z tobą nie pocznie ostrożnie —
I stu przyjaciół stanie przeciw tobie,
Zmiennikiem zowiąc, iż są nieruchomi!
Poczujesz swary pod nogami — w grobie —
Usłyszysz, jak cię szarpią niewidomi,
Śmiać się nauczysz, płakać będziesz lepiej,
Ziemia-ć przemieni się, niebo przesklepi.

III.

Świat, radujący się różą miesięczną
Lub zamykanym co wieczór powojem,
Dolę ci twoją obwoła niewdzięczną,
Jałowym trudy twe obwoła znojem.
Dziewice piękne i bardzo rzewliwe,
Z których nie była żadna na Golgocie,
Wymówki będą ci posyłać tkliwe,
Kabalistyczne rzucać w twarz stokrocie.
Nogi ci włosem obetrze — kto? — strumień?
Kto ci obetrze pot z bladego czoła,
Jeśli nie prawda, Weronika sumień,
Stojąca z chustą swą w progach kościoła?
Sakrament, poznasz, że jest jeden stały,
I samą wzgardą pogardzisz na świecie,
Piękny, jak świeżo narodzone dziecię,
Ten sam, co dawniej, niby Mojżesz mały,
Nilowej lilji trzymający kwiecie.

IV.

I to ja ciebie, zrodzonego k’temu,
Mamże zawodną łudzić pomyślnością?
Byś nieświadomość swą zwał cudzą złością,
Targał się ówdzie, gdzie klaskać masz w dłonie,
A gdzie masz piorun cisnąć, skłaniał skronie?
———————————
Nie! Ty bądź raczej niebardzo szczęśliwy!
Pierwszym nie będziesz ni ostatnim, przeto
Bądź niezwodzonym — umarły, czy żywy?
Cykutą[5] karmion, czy miodem i mlekiem? —
Bądź niemowlęciem, mężczyzną, kobietą —
Ale przedwszystkiem bądź bożym człowiekiem.
1857.


125. DO TYTUSA MALESZEWSKIEGO[6].

Byś kolorowym pyłem cień mój cichy
Do kraju przewiał, przyjść miałem do ciebie
I przyjdę (da Bóg), gdy mniej będę lichy,
A chmur nie będzie, lub mało, na niebie,
Za model przyjdę służyć ci cierpliwie;
Siędę i będę trwał — ani się skrzywię...

Tylko mi rzucisz co na lewe ramię,
By zakryć serce od blasków zachodnich,

  1. bisior (arab.?) delikatna, droga tkanina lniana,
  2. Dzieciom w Polsce mówią, iż człowieka na świat przynosi bocian lub żóraw: w czem leży parabola, iż z górnych stron i od wschodu ludzkość bierze początek. (P. P.).
  3. Czasowym przesądem. (P. P.).
  4. Ten wiersz jest z Psalmu Dawidowego. (P. P.).
  5. cykuta (łac.) — szalej, roślina trująca.
  6. Tytus Maleszewski (1829-1898), malarz rodzajowy i portrecista.