Bo istnie widzę, że panna bez sromu
Koturn przywdziéwa;
Ależ to tylko, kiedy wąż jest w domu,
Wtedy to bywa!
Gdy czoło jakie trza rozetrzeć w pyły
(W czas pełnej miarki!) —
I tak się świata Sybille jawiły
Z męskiemi barki.
Dlatego smutno, dlatego wesoło
Życzę ci zdrowia,
Bo jeszcze przeszłość twoje młode czoło
Umarmurowia.
Posągi jeszcze fałdami na ciebie
Z grobowców wieją —
Stanęłaś z wiarą na dziadów pogrzebie
Wrócisz z nadzieją.
Rycerskie słowo za tobą zostanie,
Jak szal czerwony:
Choć będzie twoje, lecz — ile się stanie
Przez milijony.
A ty swój koturn postawisz u progu,
Gdzie owce strzygą,
I będziesz trzodzie, czem dziś jesteś Bogu,
Panno Jadwigo!
Na żeńskiej cała oparłszy się lirze,
Z słonecznem licem,
Pojrzysz ku Polkom, co gdzieś śpią w jassyrze[1]
Pod półksiężycem...
A orły, lubo szybują po niebie,
Cię nie dościgą,
Bo będziesz wtedy tem, czem nikt za ciebie,
— Pani... Jadwigo!
W Paryżu, 22 decembra 1860 —
o godzinie 11 w nocy.
Oh, smutna to jest i mało znajoma
Głuchota,
Gdy słowo słyszysz, ale ginie koma
I jota...
Bo anioł woła... A oni ci rzeką:
«Zagrzmiało!»
Więc trumny na twarz załamujesz wieko
Pod skałą.
I nie chcesz krzyknąć: «Eli... Eli...» — czemu?
Ach, Boże!...
Żagle się wiatru liżą północnemu,
Wre morze.
W uszach mi szumi (a nie znam z teorji,
Co burza?),
Więc śnię i czuję, jak się tom historji
Zmarmurza...
27 Décembre 1860.
Pytasz, co mówię, gdy warszawskie dziecię
Wstawa, oparte na cudzie?
Bogu dziękuję, że jeszcze na świecie
Są oryginalni ludzie!
Bo już myśliłem, że dzieje od trafów,
Trafy zależą od tronów;
Że ludzkość składa się już z kaligrafów,
A narodowość... z zagonów!
I że przepadła rasa dawidowa,
Co, kamień wznosząc do góry,
Nie dba, czy za nią armata gwintowa,
Nie dba, czy przed nią broszury.
Dlatego, być tam nie mogąc, gdzie łkanie,
Ni w pierś przyjmować zaczepki,
Milczę przynajmniej... mam uszanowanie
Dla Achillesa kolebki!
Paryż, 1861.
- ↑ aluzja do planowanej wówczas przez Deotymę powieści p. t. «Branki w jassyrze».