Poważny narodzie, cześć tobie w tych, którzy
Mongolsko-czerkieskiej nie zlękli się burzy[1]
I Boga Mojżeszów bronili wraz z nami
Spojrzeniem rycerskiem, nagiemi piersiami,
Jak starsi w historji, co, ręką na dzicze
Kiwnąwszy zwysoka, wołają: «Dotrwałem!
Chorągwi się badam, nie chłopy twe liczę,
Bo, kiedyś był nicość, ja mleko już ssałem —
Naturę znam dawniej! — Więc przeklnę wędzidła,
I staniesz na koniu jak pastuch — bez bydła».
Kończy się era starego oręża,
Czas jej ucieka;
Nie człowiek dziś już kuty dla oręża,
Oręż dla człeka.
Zato i rycerz nielada gwałtownik,
Lecz ów, co czeka,
I niekoniecznie atletą pułkownik,
Prędzej kaleka.
Amarantową włożyłem na skronie
Konfederatkę,
Bo jest to czapka, którą Piast w koronie
Miał za podkładkę.
I nie dbam wcale, że już zapomniano,
Skąd ona idzie,
Ani dlaczego spospolitowano
Tę rzecz, o wstydzie!
A jednak widać, że znam klejnot wielki
Rzeczpospolitéj,
Skoro przenoszę, ponad wieniec wszelki,
Z baranka wity.
1862.
Gdzie ton i miara równe są przedmiotowi,
Gdzie przedmiot się harmonją dostraja;
Tam jest i pieśń, i rym — jak, kto je powié
Tam zsiedmia się brzmienie i tam się ztraja
I spadkuje się samo ku końcowi...
Umiej słowom wrócić ich wygłos pierwszy!
To jest całą wrażeń tajemnicą;
Rym?... We wnętrzu leży, nie w końcach wierszy,
Jak i gwiazdy nie tam są, gdzie świécą![2]
Podobnież i pieśń gminna, to nie jest to,
Co wy dziś zrobiliście z niéj.
Płynność słów? To oko, błysłe łzą,
To ciepły dech, nie zawołanie: «Tchnij!...»
Tak wywęźla się kwiatu pąk i tak ptaszę
Coraz bystrzej i pełniej widzi dzień,
Nim nad rozpękłą wzięci czaszę,
Wrażenia pierw mając przez swój rdzeń!
Stądto nie są nasze — pieśni nasze —
Lecz boskiego coś bierą w się:
Stąd, choć ja śpię, nie ja to śnię, co śnię:
Ludzkości pół na globie współśni ze mną;
Dopomaga mnie, i cicho, i głęboko,
I uroczyście, i ciemno:
Jak wszechoko!...
Tam to wszczęła się pieśń gminna, jakby z dna
Uspokojonej naskróś głębi
Czerpiąc tok swój i jęk gołębi,
A Bóg ją sam zna...!
Czy też o jedną rzecz zapytaliście,
O jedną tylko, jakkolwiek nie nowa,
To jest: gdzie papier przepada, jak liście,
Pozostawując same wielkie słowa...?