Gdzie tych słów wielkich jest wspólna kraina,
Jedna dla ludzi wszystkich i taż sama,
Która nie kończy się, lecz wciąż zaczyna —
Dla nas ojczyzna dziś, jak dla Adama!
Sfera słów wielkich, jakich nieraz parę
Przez zgasły wieków przelata dziesiątek
I wpierw uderza cię, niż dajesz wiarę,
Godząc, jak strzały ordzewionej szczątek.
Ktoś je lat temu wypowiedział tysiąc,
Lecz one dzisiaj grzmią — i ty, za stosem
Ksiąg drukowanych, gotów byłbyś przysiąc,
Że bliższe ciebie są myślą i głosem!
Czy wy spytaliście tylko o tyle,
Tylko o jedną tę ksiąg tajemnicę —
Z trupiemi głowy na skrzydłach motyle,
Którym w ruiny stawię żółtą świécę?...
Czy zapytaliście, czemu Cicero,
Paweł lub Sokrat, tych słów rzekłszy parę,
Żyją, do dzisiaj cię za piersi bierą,
A ty, choćbyś im nierad, dawasz wiarę?
Księgi zaś twoje, mimo złote wargi
Kart z pargaminu, i twoje dzienniczki
Z elektrycznemi okrzyki lub skargi
Gasną, jak ckliwe o południu świéczki?
I wrzeszczysz „Dzisiaj!» ty, gdy twa korona
Dzisiaj jest w rękach, co zdawna umarły;
Jak gałęź, włosy wziąwszy Absalona.
Skrzypiąca jemu i hufcowi — «Karły!»
Panibo jesteś z takiego klasztoru,
Gdzie ścianę z ścianą
Gdy połączono, to cięcie toporu
Za zbrodnię miano.
Podwalin niema, bo deptać je trzeba,
Ni schodów wyżéj;
Ale poręcze sięgają do nieba,
Poręcze z krzyży!
A okna z łez są, łzy z koronek rosy
Trójbarwnie szklistych;
A zamiast dzwonu powietrzne rozgłosy
Aktów strzelistych.
A łuki z skrzydeł są serafinowych,
W węzły związanych;
I stoją, lecąc, lub czekają nowych,
Światu nieznanych.
I słońca niema tam ani księżyca,
Tylko już świeci
W obłokach cichych hostja bladolica:
Świeci i leci.
Więc ja, na sądny dzień, pod waszej rąbek
Szaty się schronię...
———————————
A teraz, patrząc, gdzie siada gołąbek,
Kulbaczę konie!
Jest sztuka jedna, co jak słońce w niebie
Świeci nad wiekiem:
Mieć moc pocieszać, moc zasmucać siebie,
A być człowiekiem!
Trudna, bo mistrzem jest tylko ten, który
Odszedł daleko:
By kiedyś wrócił na obłokach, zgóry,
Światłości rzeką.
Uczeń podrzędny, i ja w tej trudności
Udział mój wziąłem,
I nieraz w marmur tnę rzeczywistości
Z Michał-Aniołem.