Owdzie więc była «ona» — to taż sama,
Która już jakie kilkaset lat zgórą,
Że nie chcę daléj sięgnąć — od Adama,
Opisywało wszelkie gęsie pióro...
Ale to nie ta — dobrze! — a więc nie ta
Przenajpiękniejsza z wszechpięknych kobieta.
Mowa, że nie ma takowego brzmienia,
Które harmonję harmonij wyraża,
Słusznego dla niej nie miała imienia;
Felicja nazwał ją tryb kalendarza.
Pierwsza to boleść na ziemi ucisku
Mieścić się w jakiemś nieswojem nazwisku.
Felicja, panną będąc i dziedziczka,
Dóbr swoich panią, więc panią swej doli,
Jeśli nie była panną kanoniczką[1].
To, iż namyślać się nie miała woli;
Los, czas, składając wszystko pod jej stopy.
Służyły rączo, jak słowiańskie chłopy.
Piękna, bogata, mądra, można, młoda,
Skoro jej wola spotkała rozdroże,
Przyjęta wraz ją wyręczała moda,
Straszne «tak», «nie tak», najstraszniejsze «może»
Ulatywały nakształt nietoperza
I pewność miejsce zajmowała krzyża.
Tak z wolą; z sercem zupełniej inaczej.
To jeśli w drodze spotykało chmurę,
Orkiestrę całą, bywało, w rozpaczy,
Jak loretański dzwon[2], niesiono wgórę:
Niżej tańczono lub komedję grano —
Aż weszło słońce na drugi dzień rano.
Tak z sercem; ale, jeżeli z sumieniem
Mogła mieć ona zajście jakie drobne,
Kaplica, świerków utajona cieniem,
Rozpłakiwała się w modły osobne,
Które, w miejscową przeszedłszy tradycję,
Zwano w parafji votiva Feliciae...[3]
Tak więc z sumieniem; lecz w myśli dziedzinie
Jeśli się smętny zagaił monolog,
Najęty Niemiec w takowej godzinie,
Bibljotekarz i fenomenolog[4],
Przychodził grzecznie porządkować w głowie,
Co po czem idzie, gdzie i jak się zowie.
Lecz cóż? Miałżebym dziwnym obyczajem
Pominąć opis wszech uroków Szczesnéj,
Do druku pisząc, oszukiwać najem
Miałbym przez jakiś wzgląd wcale niewczesny
Na myśl, sumienie, serce albo wolę?
Nie... Będę pisał równo, jak po stole.
Wiem, czytelniku, jak schniesz i umierasz
Z niecierpliwości widzenia obrazu;
Więc zwlekać nie chcę, i zrobię komeraż[5]
I, co powiedzieć mam, powiem odrazu;
Próżnego sobie omamienia nie rób:
Szczesna tak była piękna, jako cherub.
Jaki zaś oczów brylant i ust rubin,
I ramion powab, i całej postaci
Tok i udatność może mieć cherubin,
Jeżeli nie wiesz, jeszcze rzecz nie straci,
Ani w czemkolwiek będzie zaciemniona;
Cherubin bowiem jest piękny, jak ona.
Przez plamy cieniu bluszczów o południu,
Przez mgłę koronek u szaty jedwabnéj,
Przez łunę ogni na kominkach w grudniu,
Przez atłasowy trzewiczek zbyt zgrabny,
Przez słówko, które budzi sny i nie my
Poznał ja młodzian — na imię miał Szczesny.
Poznał przez szczęścia Szczesnej blask promienny,
Podawający każdy jej wdzięk żywo,