Więc im był bliższym, tem bardziej był senny.
O, nieszczęśliwy, kto kocha szczęśliwą!
Bo radość jego będzie tylko echem,
Smutek natychmiast zawiścią, ta — grzechem.
I lepiej przez łez kryształ czysty z wiary,
Przez trudów poty, ochłodzone niebem,
Patrzeć na lubą twarz, jak w obraz stary,
Przed którym kapłan z winem trwa i chlebem —
Przez łunę lepiej bitw sięgać po kwiatek,
Niż tak szczęśliwym być, świat mieniąc w światek.
Więc, jeśli dziejów drama nieskończona,
Prawdy jeżeli zrywać mają pęta,
A niebo nie jest, jak księga zwiniona —
Więc, jeśli jeszcze trwają sakramenta,
I od lwa kości lepsze szczenię żywe,
To was zaklinam: bądźcie nieszczęśliwe!
Tu długie mógłbym dołączyć wet za wet,
Niestety, ciemne i niezrozumiałe,
Omówień pełne — ach, niegrzeczne nawet;
W róż przeto bukiet zamieniwszy strzałę.
Pod stopy ciskam i gęśl miększą biorę,
Jak uśmiechami płatny trovatore[1].
Szczesny tak kłamał na dzień razy tysiąc,
Prawd pytał, która, gdzie zyska uznanie.
Kłamać tak nie jest jeszcze krzywoprzysiąc,
Lecz jest to zwykle o rękę staranie;
Przysięga kończy dopiero stosunek,
Jak suma kończy miesięczny rachunek.
Dziś więcej, niźli kiedykolwiek, bliski,
Porzucił cugle u furtki ogrodu;
Groom[2] wziął je, zagiął na siodło pośliski[3],
Konie się cieszą z wieczornego chłodu,
Pałacyk letni bieli za aleją:
Szczęśni otwarcie mówić chcą — czy śmieją?
Weszedł, lecz, ręki dotknąwszy podanéj,
Było mu tęskno właśnie ze zbliżenia:
Jak uwieńczony, wpierw nieurągany,
Jak zaskoczony jawem bez zwątpienia,
Mówić chciał — o czem? I tego nie trzeba,
Tak samo bowiem i ona... o nieba!
W mieście na taki brak żywotnej dramy
Jest do najęcia piękny środek: scena;
Najmujesz lożę, siadasz obok damy,
Aktor się poci za was — Melpomena[4]
Sztyletem zręcznie serc próbuje wiele,
Jak gdy iskierki szuka kto w popiele.
«Na wsi szczęśliwym trzeba być, lub niczem»
Rzekł wreszcie Szczesny, lecz w czarze herbaty
Przejrzał się bardzo zmienionem obliczem.
Ona, to słysząc, poszła widzieć kwiaty.
On wstał... «Czy w drogę?» «W drogę, i daleką».
Ucichli — resztę drzwi przywarło wieko.
Pojechał — za nim groom — do dom i za dom
I tak pisał list — «Berlin — Sans-souci[5]
Data... Dwoje nas szczęsnych! Ilem świadom,
Koniecznie jedno nieszczęsnem być musi:
Chodzę na kursa filozofji w celu,
Bym umiał cieszyć się po smutkach wielu...»
— «Paryż, kolumna Vendöme — data — stałem,
Patrząc... Bronz czynów gdy w powietrzu trzyma,
Tez, antitez[6] nie pytaj! Wyznam, że zadrżałem,
Jak dziecię, na podniosłem ramieniu olbrzyma.
Sekstern[7] logiki, który przywiozłem z Berlina,
Groom mój karta po karcie na ogień wycina».
- ↑ trovatore (włos.) — trubadur, średniowieczny śpiewak-poeta, opiewający miłość.
- ↑ groom (ang.) — lokaj, towarzyszący panu w przejazdżce konnej.
- ↑ pośliski (tur.) — rzemień u siodła.
- ↑ Melpomena, muza poezji tragicznej.
- ↑ Sans-socui (franc.: «bez troski»), pruski zamek królewski pod Potsdamem.
- ↑ teza (gr.) — temat, antyteza (gr.) — przeciwieństwo.
- ↑ sekstern (nowołac.) — zeszyt, kajet.