Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/277

Ta strona została przepisana.

Co mędrce w pocie, we krwi męczenniki
Powykreślali i ubrali w farby.
———————————

Acz może wzamian, może, mówię, niema
Dziś onych zbójców podłych i leniwych,
Co nieraz mędrca rękoma obiema
Rwali, co skrycie pytajników krzywych,
Jakoby haków, wręcz tak używali,
By wiedzy dostać bez własnego trudu,
Aż się i kości nieraz doszukali,
Aż domacali się pod kością — cudu.
Wśród sępów takich z dziobami krzywemi,
Na urągowisk szczudła podniesiony,
Niejeden stawał, nie tykając ziemi,
Wszechskrytykowan i wszechopuszczony,
Konając w sobie z pragnienia i głodu,
Współcześnie plwany i współcześnie czczony,
Jak na pal, wbity na dumę narodu[1].
Ci zaś, co prawd mu z serca dobywali,
By wiedzy dostać, nie spociwszy czoła,
Nie znali biedni — ach! — że kryształ soli
Każdy ma prawa swe i archanioła,
Co mu pogwałcić tych praw nie pozwoli[2].

Tych zbójców ducha, tych sępów próżności
Była to właśnie jedna z pór, skąd jedni
Nie dopuszczali do poufałości,
Drudzy się w cieniu kryli, będąc biedni,
Innych raz po raz na plac wyciągano,
Wieńczono, plwano i zapominano.
Lecz nikt całości tej tak cichej sprawy,
Krwią coraz więcej pijanej, nie baczył:
Księżyc ją tylko oświecał bladawy,
Czas tylko zgony na klepsydrze[3] znaczył,
Cichoście[4] tylko po zgonów odstępach
Raz wraz, jak nieme czaty, przechodziły;
Krwi tylko czasem plameczka na sępach
Lśniła, gdzie niegdzie lampy się paliły
Gliniane, biedne, oświecając karty
Pism, lica zwiędłe, przy nich płaszcz wytarty.
———————————

Takie bezbarwne, bezplastyczne tyle
Pobojowiska, takie Termopile,
Któż mógł odgadnąć, czyj wzrok mógł dośledzić
I jakie serce przeniknąć te bole,
Których nie dotknąć, ani wypowiedziéć,
Ani okrzyczeć i wywieść na pole
Teatru, w trąby pozłacane trąbiąc,
Wskazując gestem, w cymbał laską rąbiąc?![5]
———————————
Zwłaszcza, iż żywot, tak zewszechmiar party,
Stawał ci nieraz jako księga spsuta,
Rozwietrzająca przed oczyma karty
Tak, że cień ledwo zostawał i nuta
I nuty echo. I bywał jakoby
Powietrza upust z płuc, pod nogą groby —
Czczość, jakby tchnienie ci wpierw rozebrano,
Niż mogłeś westchnąć, podnosząc się rano.
A któż podzielić i dostrzec mógł bole
Niewidne, jako półmisek na stole?[6]

Chybaby pierwej wszystkiemi żywoty
Najboleśniejszej treści i istoty
Jako ostatni wygnaniec na świecie
Żył, a miał pierwsze prawo na planecie!
A był zniweczon tyle, ile w sobie
Wszechpacierz całej tej tragedji skupił;
I nad człowiekiem był w człeka osobie,
I tak zmordować dał się
I odkupił.

Kobiety może serceby to zgadło,
Ta jednak wówczas była jeszcze niczem;
Dla wielożeństwa nie istniało stadło,
A która żyła sama, była biczem,
Przelatującym od ręki do ręki,
By ogniem chłostać, pociągając wdzięki.
Ubogi nie miał i takiej, bo droga;
Najpowabniejsze — zgóry zapłacone.
Mędrzec niewiastę, co go, jak raroga,
Nie pojmowała, odsuwając w stronę,
Pozostawały — jak ulga a rada.
Traf wyjątkowy — stoicyzm — i szpada!

Syn Aleksandra przezierał to w sobie,
Gdy wonie kwiatów skronie mu oblały,
Jak posągowi na samotnym grobie.
Więc bardzo czuł się osobny i — cały.
I począł Zofji odnawiać wspomnienie,
Pieśń za śpiewaczki przyjmując sumienie,
Lirę na postać, i z tej dwoistości
Silił się jedność utworzyć — napróżno!
Rozdwajała się w ręku bez litości
Na pieśń i postać, jak z dniem ciemność różną,

  1. W Efezie po wygnaniu jednego obywatela wniesiono prawo tak brzmiące: «Niech nikt nie śmie nikogo w niczem przewyższyć!» (P. P.).
  2. Wiadomo, czemu np. Sokrates już nie mógł używać poufnego sposobu nauczania, ale mawiał, przypuszczając zawsze naprzód, że słuchacz wie dobrze, co mu powiedzieć miał. (P. P.).
  3. klepsydra, grecka nazwa zegarów wodnych lub piaskowych.
  4. Cichoście, cichość, wzięte postaciowo. (P. P.)
  5. Jest to napomknienie gwoli obyczajowi, jaki byt u starożytnych, iż krzykacze płatni u wejścia do teatrów obwoływali wdzięki sławnych kobiet, etc. (P. P.).
  6. Półmisek na stole, albowiem był zwyczaj przy uczcie traktować kwestje socjalne i filozoficzne. (P. P.).