Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/305

Ta strona została przepisana.

Mało dbale nie mogłeś się oprzeć,
Wszystkie bowiem mokry zwilżał pendzel
Kolorami monarszej chorągwi.
I to nigdy nie schło: słupy, bramy.
Skazodrogi, co cię garną w uścisk,
Szubienice... wszystko pendzlem jednym
Malowane, na żółto, na czarno...
Tak, gdy domu jakiego lub zakładu
Właściciele mienią się i zarząd,
Przedmiot wszelki nowa przybiera postać,
Zawieszona jest czynność gospodarcza,
Szyld jaśnieje pod pendzlem i woła ludzi,
Odrzwia cieką farbą... Wszystko piękne —
Lecz ostrożnie tam idź — lub iść tam nie czas!
Tam nic niema, tam jeszcze porządek,
Mieszkać tam nie można ani gościć.

W drogę, w drogę, podróżny człowieku!
Tobie tylko iść zostawa ówdzie!
Nie zatrzymuj się nigdzie, lub ile wielbląd...
Tak począłem — cóż było tam począć?...

II.

W Serjonicach dziś jestem. Serjonice
Że poważnym były ongi grodem,
Gwagnin pisze, kawaler złotej ostrogi[1].
I kronikarz inny to powtarza;
Kronikarze zaś cokolwiek skreślą,
Dla mieszkańców starczy — starczy ile?
Świadczą o tem baszty, gdzie stopa ludzka
Nie zbłądziła od lat niepamiętnych.
Cóż dopiero, by miał te ruiny
Dotknąć rydel niebaczny i ciekawy,
Podejmując pierwszy gmachu abrys[2].
Bywa wszakże (wyznać się to godzi),
Że przejezdni drogą budzą woźnicę,
Lub woźnica ich budzi — i powstają,
Ku szczerbatym poglądając wieżom;
Bywa nawet, iż panny stopy lekkiemi
Wyskakują z bryk, podbiegną nieco
I fijołek uszczkną tam i owdzie.

Na podzamczu Serjonic, także i w karczmie,
Nieobojętny jest lud dla dziejów miejsca:
Z różnoszybnych gdy poziera okien
I dzban chyli, gada coś o duchu...

*

Serjonicki pan arcy jest znany
Pod przezwaniem «Salomon» (herbu «Przyjaciel»);
Człowiek zacny i który świat widział,
Znan jest w Wiedniu, gdzie u arcyksięcia,
Gdy wenecki udawano zapust,
Dam dwie było niesłychanie świetnych:
Równe miały klejnoty, lecz jeden dowcip,
Obie się przebrały za jedną Sabę[3],
Skąd dwie było Sab! Spojrzały na się
Okiem strasznem, tak, że arcyksiążę
Delegował wtórego Salomona —
A to był szambelan serjonicki,
Do dziś tak zwan i nie innym umrze.
Żony nie ma, nigdy onej nie miał,
Córki nie ma, jedno siostrzenicę.
Tej ja postać i urok wiewnej postaci
Opiewałbym rymem Virgiliusa,
Danta rymem jej oczy, Hafiza[4] zwrotką
Drżący jej włos na czole...
...zwano ją Różą —
Iż trzeba było nazwać...
...byłaż nazwana?

*

Jak gdy kto ciśnie w oczy człowiekowi
Garścią fijołków i nic mu nie powié —
Jak gdy akacją zwolna zakołysze,
By woń, podobna jutrzennemu ranu,
Z kwiaty białemi na białe klawisze
Otworzonego padła fortepianu —
Jak gdy osobie, stojącej na ganku,
Daleki księżyc wplata się we włosy,
Na pałającym układając wianku
Czoło, lub w srebrne ubiera je kłosy —
Jak z nią rozmowa, gdy nic nie znacząca,
Bywa podobną do jaskółek lotu,
Który ma cel swój, acz o wszystko trąca,
Przyjście letniego prorokując grzmotu,
Nim błyskawica uprzedziła tętno —
Tak...
...lecz nie rzeknę nic, bo mi jest smętno.

*

Nominalny czas dziejów nie trzyma w dłoni
Zamaszystej swej kosy, ani jej ostrzem
Podchwytuje ludzkość i polny kwiat —
On tylko społeczność nominalną
Podsuwa pod profile postaci różnych.
Tak, gdyby kto etruskie czarne rysunki
Na czarne tło przeniósł, znikłyby w tle.

Z niewiasta cóż być ma, gdy społeczność
Nominalnie istnieje? — Ta zaś jest czem,
Skoro senat w mundurach szambelańskich

  1. Aleksander Gwagnin (1538—1614), Włoch rodem, autor kompilowanych starannie kronik. Podpisywał się «rycerzem pasowanym i rotmistrzem J. K. M.».
  2. abrys (niem.) — zarys, plan.
  3. właściwie: królowa z Saby, o której Stary Testament (2. Kroniki, IX) opowiada, że przyjechała do Jerozolimy, zwabiona sławą mądrości Salomona.
  4. Hafis (przydomek, oznaczający męża, umiejącego cały Koran na pamięć), właściwie Scherus eddin Mohammed (— zm. 1389), najsławniejszy z poetów perskich, twórca około 700 ód i elegij.