Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/308

Ta strona została przepisana.

Świat więc mówi: «To swoi, to kółko domowe,
To nasi...»
Szczerzej niebo łączy lazurowe
Ludów tysiąc, co rżną się przez wieki, bo szczerzéj
Z każdego aby jeden wspólne niebo wierzy!
Oni zaś tańczą, łonem zbliżeni do łona,
Polarnie[1] nieświadomi siebie i osobni;
Dość, że jedna nad nimi lampa zapalona,
Że moda jedna wszystkich zarówno podobni
To «nasi!»
— Mapę życia gdyby kto zwysoka,
Jak mapę globu, kreślił góry i pustynie
Przeniosłyby się w krótkie jedno mgnienie oka,
A ocean przepadłby, gdzie ledwo łza płynie.

IV.

Las był zdala, gdzie mnie wiódł konny, przede mną
Pochodnię niosąc, jeździec Róży i Cygan
Na klaczy pstrej, tudzież gruby ekonom.
Przy siodle mem bliski swojem strzemieniem,
Pojękiwały sosny, wzdychał dąb,
Ilekroć wiatr szedł puszczy korytem.
Tak, gdy... (jako wzoruje boski Homer
Lub naucza porównań Virgilius czuły) —
Tak, gdy o nocy letniej, a jednak chmurnej,
Zżyma się morze na zbyt ustaloną pogodę,
Piasek od brzegów śliniąc widny, gdy dalej jest ciemne,
Zmieszane z firmamentem i huczące —
Tak puszczy brzeg po stronach nam się zdawał,
Cwałującym w szesnaście kopyt.
Przecięliśmy gościniec, który las dzieli
I przez który mkną niekiedy sarny;
Cygan ujął się grzywy, wydłużył stopę
Na zad klaczy i świsnął — niebawem ognie...

(Tu rękopis się urywa).



EMIL NA GOZDAWIU.
URYWEK POEMATU.
«Czemże byłby dla mniej raj Twój cały,
Nieustannych uradowań łoże,
Gdzie wesela czarowneby brzmiały,
Ale Ciebie nie byłoby, Boże!»
(Z perskiego poety).
1.

To nie czas twardych, w żelazie mieczników,
Zamczysk, sterczących nad sioła i chaty,
Chrzęstów chorągwi, sprawowania szyków,
To nie epoka lechickiej krucjaty.
Wstrzymano hordy wschodnich najezdników,
Ludy i ludzkość w nowe cele mierzą,
Zamki maleją, dowpół rozebrane.
Pałace na nich z udawaną wieżą,
Wały się w parków zamieniają ścianę.
Śród których sarny niepłoszone leża.
Woli i myśleń burze rozkiełznane,
Wstrząsłszy Zachodem, tętnią nad Północą,
Jakby lewjatan w obłokach się tarzał,
Błyskami pod dwa bieguny migocą,
Heroizmowi bluźniąc, że zastarzał!...
Rozum się nie zwie siłą lecz przemocą...
Nad setnie koni, dzwoniących rzędami,
Które ze Wschodu ongi prowadzono.
Nad lany moździerz, wleczony jeńcami,
Bywało, pakę książek przenoszono —
Środki że inne, gdy ludzie ciż sami...
Społeczny kryształ się inaczej składa,
Nie Mars już rzymski, ni Scytów wąs kręty,
Lecz czoło waży i zbliża ogłada.
Damy w szerokich sukniach, jak okręty,
Dla dowcipnego łagodne sternika.
Czerwony korek miewają u pięty,
Co pod łamiącym się jedwabiem znika.
Komedja czasów swe odmienia sceny
I wieczna epos brzmi pieśnią syreny!

*

Nie z tego się pan na Gozdawiu chlubi,
Ani się przeto zna grafem i panem,
Iż dziady jego, od żołnierstwa grubiej,
W namiotach żyli pod Sobieskim Janem.
Jakim kto bogom swe serce poślubi,

  1. polarny (łac.) — biegunowe przeciwny.