Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/309

Ta strona została przepisana.

Takowy odblask ma w licach i w geście.
Gozdawa Rafał zwiedził kraje różne,
Na edukacji był w niejednem mieście,
Fertur[1], że kreślił wrażenia podróżne,
I miał być o nich zczasem hałas spory;
Muzy mu nawet bywały usłużne —
Lecz żonę stracił... smętny był, lub chory...

Staranną grzeczność mając dla sąsiadów.
Rzadko widywał mości dobrodziejów;
Był postępowych motorem zakładów,
Obcując, patrzył, kto ci, a kto owi
I szkło przecierał — lecz, krom lekkich śladów
(Od pojedynku), miał oblicze słodkie.
Włos pudrowany i ruch tak ulotny,
Jakby w milczeniu nucił lekką zwrotkę,
Lub za dni pierwszej młodości był psotny.

*

Wzrok mając chciwem stępiony czytaniem.
Nie był on łowów wielkim lubownikiem.
Lecz jeździł konno i dwie osób za nim,
A z temi obcym rozmawiał językiem
(Rzecz, której wcale nikomu nie ganim).
Nieraz widziano, jak, lekkim galopem
Cwałując, konia, bywało, osadzi,
Podrzuci strzemię i rozmawia z chłopem,
Zlepszyć coś każe, coś trafnie poradzi.
Dziś się pod parku wstrzymawszy okopem.
Gdzie z bożą męką stoi krzyż kamienny,
Graf z konia pejczem coś ludziom wskazywał,
Idącym w pole na zarobek dzienny.
Ranek był wonny, skowronek już śpiewał.
Droga, niewielkim chylona parowem.
Wybłąkiwała się wdali lub nikła;
Jeźdźcy coś o tem gwarzyli i owem —
Przejażdżka zwykła, i rozmowa zwykła.

2.

Gdziekolwiek w muru wyniosłego szczerbie
Smukła zapuści korzeń jarzębina,
Rzucając koral swój z wiatrem po herbie
Lub gzymsie, co się starością ugina,
Gdziekolwiek mech się ściele niewidzialny
Na tępe głazy i barwę ich mieni,
Tam śpią legendy, tam świat idealny
Nieujętemi tęczami promieni.
Tło myśl nasuwa, tło słowo podrzuca,
Nieci uczucie, wyrażone mało;
I widz sam nie wie, czemu się zasmuca,
I czyli się co w takiem miejscu stało,
Aż czas nareszcie podanie ocuca,
Jakby niemowlę, co tam wdzięcznie spało.
Bywa, iż nadto prawdziwe zdarzenie,
Przychodząc w pomoc, samo się układa
W harmonję, której go owiało tchnienie,
A rzeczywistość unosi ballada.
Tak gdyby zaszło i pod wałem onym,
Na ogrodzenie parku zamienionym,
Gdzie krzyż kamienny i na nim kul skazy
Z pamiętnych czasów ostatniego Wazy,
Nie byłbym zdziwion!...
...Widziano, i wielu
Widuje owdzie, o nocy pogodnej,
Postać, co ima krzyż. Tak gałąź chmielu,
Gdy wiatr dmie suchy, a liść bywa głodny,
Dotknąwszy głazu, odbiega z powiewem
Na okop gęstym, wilgotnawym krzewem —
A nieinaczej i kibić i ramię
Niewiasty, lubo podeszłej, atoli
Składnej, posuwa się i nic nie łamie
Ruchem, dalekim od zła i swawoli.
Księżyc, jak srebrny rycerz swojej damie.
Podawa promień, niby rękę w zbroi —
Już są oboje na okopu szczycie...
Księżyc i ona — poniżej krzyż stoi —
A kto?... Czy wiecie, poco? Czy widzicie?

*

Nie w gwarze szkolnej chowamy czeredy,
Z osobna raczej pieczą, jak szlachetni,
W parku się późno przechadza niekiedy
Syn pana grafa kilkunastoletni.
Ukochańszego ani znano kiedy...
Dwóch ma przy sobie uczonych Szwajcarów,
Ermitaż[2] cudny nad strumieniem żywym,
Przelewającym się w zielony parów
Pod drzew doborem tak udatnie krzywym,
Jakby traf wdziękiem i celem był narów.
Było-ż pacholę wytworniej szczęśliwém?
Postradał matkę w zaraniu żywota;
Lecz oto rodzic, co przemyśla tylko,
By całym mężem stał się półsierota,
Darów mu z każdą przysparzając chwilką,
Wobec natury i pięknej, i silnej
Co dnia mu głośnych udzielają lekcyj;
By myśl przybrała prąd swój nieomylny,
Dażnościom wcale nie kłada objekcyj[3].
Chce graf nietylko, by stad była chluba
Rodu, lecz nad to wszystko obywatel,
Pomny, że widział był Jana Jakuba
I że z nim nawet rozmawiał w Nefszatel...

3.

Tymczasem indziej na sposób odwieczny,
Poza Gozdawiem, rzeczy szły powoli,
Mierzonym krokiem, jak zegar słoneczny.

  1. (łac.) mówią, opowiadają.
  2. ermitaż (franc.), pustelnia.
  3. obiekcja (łac), zarzut.