MŁODZIENIEC. (słucha, a potem patrzy dokoła, szukając po kieszeniach)
A ja nic nie mam!
Trzeba nieodbicie
Sprzedać się nawpół, bo tak ni dla siebie,
Ni też dla ludzi, Bóg wie, poco żyję.
Mróz mi dokucza, kiedy myślą w niebie
Zaczynam mieszkać — kiedy ręce myję
Od spraw ziemiańskich, patrzę, aż tu smoła
Kipi na dłoniach — niby że topielec
Mokremi pletwy obwiał mię dokoła
I zatumanił. Serce, jak wisielec
Zeschły, jednakie czucia ma na twarzy,
Czy nad niem gołąb, czy też kruk się waży.
Wiem już, co zrobię! Wszak to nie nowina
Dopóty pisać, aż brzęknie pod piórem
Sprzedany wyraz — aż zabrzękną chórem
Wszystkie stronice — i głowa, jak mina,
Ciężarna złotem, wesprze się na ręce.
O biedny człeku! Tak-że spadłeś znowu?
Zapal twój chory, siły niemowlęce
Łatwo przyciągnąć magnesem obłowu,
Samą nadzieją kupić bez przeszkody
Ciało i duszę — a tak jeszcze młody
I rzeźwy jesteś!... Wiedz, że na twe czoło
Wieniec cierniami wlézie, jak na róże
Liszka, co, zjadłe zataczając koło,
Nie tworzy z siebie wieńca, lecz obróże.
Pisać więc, pisać i frymarczyć mową,
Myśli, jak bydło, przedać całem stadem.
A potem, zimne rozdrobiwszy słowo,
Na młode czucia takim sypać gradem?
I tym, co łakną karmi, jak pisklęta,
Rzucać zabawki, bryłki posrebrzane,
Jasne a nikłe?... Chwila to przeklęta,
Co takie myśli, błotem pokalane,
Kładzie na oczy, by zapomnieć nieba
Dla worka groszy.
DZIECI. (z płaczem za sceną) Mamo, mamo, chleba!
MŁODZIENIEC. (porywa się w rozpaczy) Bezsilna litość wreszcie mnie dobije!
Bo niedość zgromić ciała przeciwników,
Potrzeba jeszcze, póki serce żyje,
Sprzedać je światu za kilka srebrników!
A potem?... Śmiać się —
Chodźno tu, chłopczyku!
DZIECIĘ. (wchodząc) Czy mnie pan woła?
MŁODZIENIEC. Ciebie — ależ przecie
Bądź mi grzeczniejsze, moje lube dziecię.
Ja, gdym był taki, zawszem śmiał się, skakał,
Jeździłem także czasem na koniku...
Wstydź się! — Czyś widział, żeby kto z nas płakał?
Trzeba się bawić — to nic nie pomoże,
Trzeba się bawić.
DZIECIĘ. Kiedy mróz na dworze.
MŁODZIENIEC. To nic — to jednak płakać nie należy,
Bo się Pan Jezus będzie za to gniewał.
DZIECIĘ. A, proszę pana, mama nam mówiła,
Że i Pan Jezus także płakał siła.
STRÓŻ. (z korytarza) Hej, chłopcze!
DZIECIĘ. Lecę.
MŁODZIENIEC. Sądząc po odzieży
I po nędzocie, któżby się spodziewał
Takiej jałmużny?
«Mama nam mówiła,
Że i Pan Jezus także płakał siła!»
My nie nie wiemy, my przez całe życie
Chcemy coś wiedzieć, ale nic nie wiemy,
Rośniem, zaprawdę — cóż, gdy i powicie
Rośnie, a nigdy go nie prześcigniemy.
Świat, to powicie, my zaś wieczne dzieci,
Bawim się cieniem i przed cieniem drżemy;
Trwoga ta skrzydłem błyskawicy wzleci.
I znów nam dobrze, i znów nic nie wiemy.
Krzyż tylko jeden, wyciągnąwszy dłonie,
Starców po dawnej znajomości wita,
Młódź błogosławi, a, rozdarte skronie
Z chmur wychylając, w oczach dzieci czyta,
Czy im to wstęgi, co tak bujnie płyną,
Zdadzą się na co i czy nie zaginą?
O, nie zaginą! Bo, dopóki skrycie,
Cicho a dzielnie myślą, nie zaś krzykiem,
Boleść zakwita — i ciernistym smykiem
Gra nam po sercach, póty nasze życie!
(1841.)