wieństwo papieskie, jak błogosławieństwo papieskie na kominku w salonie mniejszym, jak różańce, jak różańce łez moich — jak klacz swoją wierzchową w Neapolu — jak Jean Paula tom trzeci...
«Kobieto, puchu marny!...»
Niech się złoto ze złotem łączy — czytajmy razem całość listu:
«Castel-Fermo etc.
Odebrałam właśnie piękny list twój, kochany R. — Proszę Cię, ażebyś, będąc w Neapolu, odwiedził księżnę Olimpję... Książki moje są u niej, mniejsza o inne — idzie mi tylko najszczególniej o trzeci tom Richtera. Całość dzieła traci tym sposobem, skoro jednego tomu braknie ze środka. Czy klacz moją koleją żelazną czy morzem wyprawić? O tem wszystkiem racz pomyśleć, proszę. Kilka rysunków, które mi przyniesiono w dzień wyjazdu, i błogosławieństwo papieskie z różańcami na kominku w salonie mniejszym zapomniałam. Wszyscy cię tu najczulej wspominamy, osobliwie przy herbacie. À propos — połowę listu twego tak gdzieś zarzuciłam... (ha!), że tylko drugą połowę mam przed oczyma (a ja oto obiedwie połowy listu po dwóch latach nareszcie mam przed sobą... Dalej!), ale pamiętam że piszesz mi coś o sercu twojem i o miłości... (oto na drugiej szybie zbitej, co piszę o sercu i miłości... Dalej!...)
...że piszesz coś o sercu twojem i miłości. Tak tu ciasno w tym pokoju... (prawda... Dalej!) i taki nieład przedwyjezdny, ale zato widok przecudowny. Pieczętuję jak najprędzej, bo właśnie wyjeżdżamy... Mille tendresses, mille amitiés... etc. — PS. proszę pamiętać o zdrowiu swojem. Bądź zdrów... Co do miłości, jaką masz dla mnie od lat tylu, mogę ci odpowiedzieć:
...odpowiedzieć, co ktoś z moich dawnych znajomych mi napisał w albumie, że wy, młodzi ludzie dziewiętnastego wieku, zaczynacie od bogactwa serca — kochacie mocno, prawdziwie i czysto na początku dni swoich, a potem stopniowo, stopniowo ociera się ten brylant, wysycha to źródło i kończycie na wykwintności form, które zastępują czułość wrodzoną serc waszych...
My, kobiety dziewiętnastego wieku, przeciwnie — my lekceważym ten związek zaraz na początku, w kwiecie życia, potem, potem powoli, powoli — po wielu rozczarowaniach, po wielu grobach, które nam się przed stopami naszemi na drodze życia zamykają... — dochodzimy nareszcie do uszanowania tej iskry świętej... Wasz punkt wyjścia jest naszym kresem drogi...
Jakże więc spotkać się na świecie?
I dlatego ścigamy się tylko, gonimy się, oszukujemy się... Dowidzenia, dowidzenia.
ROGER. ...Prawda!... Lubo jednej epoki prawda...
Prawda jednak ma moc balsamu... Tak jest, prawda...
Cóż to za noc?... To noc... Z «tysiąc nocy i jedna» to jest noc tysiączna i druga, której autor zapomniał tak dołączyć do dzieła swojego, jak Klaudja drugiej połowy listu swojego zapomniała... Szczególniejsza kobieta!... Lekkomyślność, do której przywiązana jest kula refleksji głębokiej, jak te kule u kajdan więźniów... Smutno — smutno — smutno. Ten tylko, który miarę czasu ma w prawicy swojej, pomóc może... Ten dramat serc stał się dramatem czasu...
«gonimy się, ścigamy się tylko. Dowidzenia» —
LUCIO. (pukając do drzwi) Za pozwoleniem...
ROGER. Otwórz.
LUCIO. Zdaje się, że pan hrabia okna przymknąć nie możesz. Usłyszałem brzęk szyb i stąpanie, spostrzegłem światło, pozwoliłem sobie zapukać... Zapomniałem albowiem wziąć paszport pański, który należałoby, ażeby przed piątą był w porządku.
ROGER. (przechodzi się powoli po pokoju — potem uderza Lucia po ramieniu i mówi mu z przyciskiem) Dama, o której mi mówiłeś, że jest Angielką, nie jest Angielką... że chce oglądać widok z okna — ona nie chce. Nieprawda wszystko...
Kto jest ta dama? Jak mówiła tobie? Mów!
LUCIO. My, Italiani, per Bacco, my mówimy: «Angielka», to jest, jest cudzoziemka — to jest, że jest z za Alp, z kraju, gdzie zimno...
Skoro tylko przybyła, przywitała mię,