SZOŁOM. (w stroju podróżnym) Człowieku wielki, cóż to nam zdobyli?
Krew, wstyd i kieszeń bolesną ruinę.
Błagałem próżno, próżnośmy przeczyli...
Próżno krzyczałem: «Bracia! Jakąż minę
To nierozsądne ma walczenie młodzi,
Co, (że tak powiem) szkodząc, jużci szkodzi!»
Odwagi więcej było w zaprzeczeniu,
Niż w nierozsądnem zemsty poduszczeniu.
Przecz umiejętność prawiej władnąć może,
Niż szable, — wielka dla dziatwy pokusa,
A które cóż są? Stal. Więc czemuż noże
Kuchenne, sztandar zrobiwszy z obrusa,
Pod tryumfalny łuk nie idą z chwałą,
Że się im siekać szczęśliwie udało?...
Nieprawdaż, panie? Ducha, ducha, panie,
Nie studjowali i są, jak poganie.
Pan to rozumiesz? Ducha! biada, biada,
A wszystko potem na kark mędrca spada.
Cierpmy — tymczasem żegnam w duchu druha.
ZWOLON. A jakże godność?
SZOŁOM. (uchylając się zręcznie) Szołom, sługa ducha...
SIERŻANT. Człowieku podły, tyś nam zniszczył siły,
Kiedy się masy w orszak zgromadziły,
I na słów kilka, zaostrzonych chytrze,
Wciągnąłeś całą elektryczność rzeszy,
I padła. Ciesz się! Jak się ona cieszy,
Tak samo ciesz się! Czy twój laur wytrze
Tę krew? A mądrość twa czy taka duża,
Jak one trupów błoto u przedmurza?
Jać nie prawiłem, ale patrzno wasze,
Gdzie mi się wroga oparły pałasze.
SIERŻANT. Co?! Jeszcze ramię będziesz mi zamierzał?
ZWOLON. Z uszanowaniem dla cierpienia...
WSZYSCY. Cha, cha!...
Znamy się! Dobrze acan w puchu leżał,
Kiedy się mury rwały...
SZOŁOM. (w tłumie) Tego gacha
Trzeba nauczyć raz —
SIERŻANT. Latarni niema!...
KOBIETA. Ale kamienie są... Razem czterema!...
TŁUM. (goniąc) Och, a! Filozof skoczył... Bah, w kolano!
Przyśpiesza kroku...
CHŁOPIEC. Mamo, powiedz, proszę,
Żeby na pana tego nie rzucano,
I, jak mię łajesz, gdy łabędzie płoszę
Na stawie rano,
Tak wołaj, mamo, by nie rozbijano!
MATKA. Co starszym wolno, to chłopczykom zasię...
CHŁOPIEC. (rękę podnosząc) Jak będę duży — poczekajcie! Stanę
Tam, ponad wami, wgórze na tarasie,
I obeliski pozwalam ciosane
Na głowy...
MATKA. Kwiatów zbierz tymczasem wianek
Dla siostry!
DZIECIĘ. (za pędzącym tłumem ciągle patrząc) Mamo, nie!
MATKA. To mi szatanek!...
KRÓL. (zwysoka) Skarcona jest nieprawość, prawi nagrodzeni,
I potok łaski pańskiej wylał się szeroko.
Ten z obojętnych rolę opłucze kamieni.