Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/338

Ta strona została przepisana.

RZESZA. Wiwat!
KTOŚ Z PRZYTOMNYCH. A cóż on?
RZESZA. Wiwat!
HAROLD. Gdy zwiedzałem Spartę,
Zdarzyło mi się w ręce popaść rozbójników.
Z tych jeden zdarł mi odzież, lecz pośród drobnostek
Znalazłszy mały objekt, kruczek do guzików
Zapięcia, ten mi oddał. Miałem stąd prognostyk,
Że przecież się zahaczać gdzie potrafię w biedzie.
I stało się, bo wkrótce słyszę: goniec jedzie,
A był to straży goniec, wyprawiony przodem,
Która tam ze zbójeckim harcuje narodem.
Więc wrzawa, napad; zdala, siedząc obnażony,
Patrzyłem, jak gladjator, w widza przemieniony,
I koniec końców, sakwy odzyskawszy przecie,
Ubrałem się, a kruczek służył tualecie.
Stąd zaraz sens moralny.
OBYWATEL. Jakto sens moralny?
HAROLD. Że kruczek do guzików sprzęt niepryncypalny,
Może się jednak głównym stać i najważniejszym.
OBYWATEL. I...
HAROLD. Wreszcie, że należy też być uważniejszym.

Noc w podziemiach.
(Spiskowi się w głębokiem milczeniu zgromadzają, zajmując miejsca pokolei. Światło jest niepewne; urna wielka pośrodku, przy niej siedzi prezes towarzystwa.

PREZES. Dość już zemsty, rozpaczy,
Miłość tylko niech działa.
Wszystko będzie inaczéj,
Rzecz odmienia się cała.

(szmer zadowolenia)

Tamta spisku osnowa
Treści miała niewiele,
Teraz będzie rzecz nowa,
Nowe siły i cele.
CHÓR. Jakże tedy to będzie?
PREZES. Naprzód kochać się...
WSZYSCY. Wiwat!...
EDGAR. Więc już przecie w tym względzie
Dość jest ognia!...
PREZES. A prywat
Też zapomnieć i przysiąc,
Że się kochać będziemy,
Że ci dawni, to nie my.
CHÓR. Więc kochajmy się! Wiwat!
Więc zapomńmy już prywat!

(członkowie nawzajem rzucają się w objęcia, cichość wraca)

KALASANTY. Bracia! Wnoszę, ażeby
Każdy serce w pierścieniu
Nosił...
KTOŚ TAM. Lepiej byłoby
Bez tych oznak.
KALASANTY. ...W imieniu
Ziem, skąd posłem się zowię,
Choćby upadł ten wniosek,
Nieomylnie go wznowię.
Serca, serca, panowie!
EDGAR. Niech na sercu trzy głosek
Złotem będzie wyrytych:
T. A., wreszcie K. — przy tych
Głowa trupia i kości.
KTOŚ TAM. Pocóż one smutności?
SIERŻANT. Że brat gorszy się smutkiem,
To mię wcale nie dziwi.
W zeszłym boju, acz krótkim,
Gdzież bo byli szczęśliwi?
RÓŻNI. Wiwat! Tęgo mu zaciął...
KTOŚ TAM. Kto tu z moich przyjaciół,
Niech mi w pomoc nadbieży!...
SIERŻANT. Kto tu z starych żołnierzy,
Niech się za mną ozowie —

(zaczyna się zgiełk, szamotanie; głosy pojedyncze przepadają)

RÓŻNI. Hura!...
PREZES. Przebóg, panowie,
Straż posłyszy na wieży...
SIERŻANT. A niechby ją!... Tu, panie,
Nie o fraszki spotkanie,
Tu o honor i blizny.
Wiwat miłość ojczyzny...

(tu się zamęt ucisza, tam znów wzmaga — nieład ciągły)

SZOŁOM. (do Maski, która mu schyla się na ramię) Królu, chwila a straże
Wraz uderzą, gdy każę...

    ville libre de Cracovie d’appuyer ses ponts à la rive droite de la Vistule — et d’y attacher ses bateaux» — Sztuka stawiania mostów (które na jednym brzegu ostaćby się nie mogły) wpłynęła dzielnie na zupełne dotrzymanie onej obietnicy. Akt niniejszy umocowany został podpisami książąt Metternicha i Hardenberga, niemniej hrabi Razumoffskiego w swojej części. Kładą się te szczegóły, ażeby nie posądzano nas o wymysł komiczności zbyt płochej. (P. P.).
    W myśl tej koncesji Jego Ces.-król. Mość apostolska postanowił pozwolić również wolnemu miastu Krakowowi oprzeć swe mosty o prawy brzeg Wisły i przywiązywać tam swe łodzie.