Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/344

Ta strona została przepisana.

ROŻNE KOBIETY. Ah!...
KTOŚ TAM. Bogdajby na wieki.
OBYWATEL. Cóż bo chcecie, prac tyle!...

(słychać bębny, tłumy się nieporządnie rozłamują; ruch w głębi placu, potem krzyki.

RZESZA. Oto już w bęben biją, wkrótce przyjdą katy...
WIELE GŁOSÓW ZMIESZANYCH.
Z drogi! Precz z drogi!!...
JEDNI. Cóż to?
DRUDZY. Strzał!
INNI. Wystrzał z armaty!

(wrzawa się zwiększa, a w głębi placu dym, zamieszanie, strzały ciągłe)

RZESZA. Cóż to za zamęt? W gardle przeciwnej ulicy
Trębacze na spienionych koniach, i łucznicy,
A przodem na królewskim rumaku pacholę
I wiele ludu, w krzywe zwianego półkole...
PACHOLĘ. (z konia rękę wznosząc)
Dość jest — królewski zamek pali się...
JEDNI. Łzy nasze!!...
DRUDZY. Krew nasza!
MATRONY. (w tłumie) Dzieci naszych jęki na Sybirze!
I tych, co we wnętrznościach płaczą już..
STARZEC. Przepaszę
Biodra, pójdę klęczkami na żwirze
Do Jeruzalem...
GŁOSY ZMIESZANE. Wody!
RZESZA. Siarki!...
STARZEC. Niebo pada!
PORCJA. (w tłumie) Wacławie!
WACŁAW. Gdzież są nasi?!
KTOŚ TAM. Poszła już gromada.
INNI. A wojsko gdzie królewskie?
KTOŚ TAM. Jedni wbok się miotą,
A drugich śladem broni porzuconej snopy,
Co iskrzą się ciepławą pożaru ozłotą...
GŁOSY ZMIESZANE. (w głębi sceny)
Hurra!...
JEDNI. Wystrzały ciągłe —
DRUDZY. (za sceną) Zdobyto okopy!

(scena wypróżnia się)

GŁOSY. (za sceną) Hurra...

(Po niedługim przestanku cały plac jest pusty. Harold tylko, oglądając się wkoło, powstaje, a dalej starzec, prawie ślepy, rękami po drzewach drogi szuka — mrok coraz to gęściejszy)

STARZEC. (do Harolda się zbliżając) Co słyszę? Zda się, okopy zdobyto?...
HAROLD. Nic nie wiem, nie rozumiem... W wulkanu koryto
Jak stary Plinjusz wszedłem z tabliczkami w ręku.
STARZEC. (poznając cudzoziemca)
A, pan nie z naszych?
HAROLD. To jest — jak pan chcesz nibyto.

(Harold podaje Starcowi ramię i mają się ze sceny)

STARZEC. Wam, młodym, dobrze czasem posłuchać i jęku,
I pobić się, pohulać. Niech Bóg błogosławi
Wacpana, a wnuk kiedyś niech tak nie zostawi —
Choć dobrze zrobił — tylko czy trafię do chaty?...
HAROLD. (z atencją)[1] Służę mu.
STARZEC. Żeby nie te po dachach granaty,
To z moim wzrokiem, nie wiem, jakbym się obrócił.

(zdaleka coraz większy dym nadpływa, gdzieniegdzie czerepy granatów padają)

Póki się zamek palił, widniej było nieco.
Gmach duży, król nieboszczyk miljony w to rzucił...

(przechodzą)

RZESZA. (przez scenę przebiegając) Hurra!!...
HAROLD. A teraz zboczmy!
STARZEC. Z głowniami znów lecą...



  1. atencja (łac.) = uszanowanie.