Gdzie losy nie są nad tobą,
A ty nad niemi.
RAZEM. Lecz czemu, powiedz, ach, czemu!
———————————
RAKUZ. Czemu i czemu?! Sto dębów widziałem,
Nad przepaściami schylonych przy drodze,
A każdy skrzypiał. «Czemuż ja spróchniałem?»
SZOŁOM. (bawiąc rękę łańcuchem złotym) Panie mój! Przebacz, iż nieproszon wchodzę;
Lecz umiem sztukę pisania stylikiem,
Skąd radbym w smutku stać się poradnikiem,
Słowy mądremi odegnać tęsknotę.
RAKUZ. (nieporuszony) Ustąp! Za pocztem idź, jakbyśmy sami
Szli, ja i książę, brat nasz, tarcze złote
Obiedwie, z dwoma za pocztem włóczniami.
RAKUZ. (sam) Czuwałem nazbyt! Nie mam słońca powiek,
Ni ramion skały nie mam granitowej...
Oprzeć się szukam gdzieś, bo jestem człowiek.
Człowiek i człowiek, od stopy do głowy!
O, przecież co noc podziemia się trzęsą,
Chwieją się ściany, w broń ubrane, drżące,
Jakby wołały o krew i o mięso.
Chude, zgłodniałe i kłami dzwoniące.
A przecież jeszcze i zawistnych chmura...
I ten...
Dość, widzę, błąkał się po lesie
Blady, jak szkielet, w framudze kaptura.
Wątpię, czy oszczep na smoka uniesie...
Czuwałem nazbyt. Człowiek i natura
Niech wezmą ze mnie, co się im należy!
GRODNY. (w progach) Raz wtóry turniej otrębują z wieży.
RAKUZ. Snu, snu!...
PŁATNERZ. (wchodzi na palcach z mieczem) Raz trzeci trąba gdy zawoła,
Miecz ten...
RAKUZ. (w marzeniu) Snu tylko, i snu, i nic zgoła
Więcej!... Człek jestem, jak wy wszyscy... podły.
Przytomność samą cóż uwcześnić zdoła,
Jeśli nie spokój, sumienność i modły?
Wszystkich trzech razem nie znam osobiście.
Słowa mi z ust mych padają nieznane,
Lecz, skoro padną, słyszę je, jak liście
Słyszeć powinny drzewa obnażane,
Czół własnych wieńce mając pod nogami.
Idź precz! Zawracam koniem i uchodzę.
Idź, bo przekreślę ci twarz ostrogami!
Słońce już wschodzi, ze słońcem ja wschodzę
Na wielkim, pianę toczącym rumaku.
Tam lud, i ówdzie lud, i krzyk dokoła...
Przede mną tułów bestji na półhaku
Wleką drabowie, cała rzesza woła:
«Rakuz niech żywię! Włady Tur niech żywie!»
Lechy do kolan skaczą mi... Ich czoła,
Ręce ich widzę u strzemion, na grzywie...
Ziemia drży... Sława w cztery trąbi strony...
Sława!
Oh! Krakus gdzież?...
Bardzo wzgardzony,
Uchodzi, krwawą plamę ma na licu.
Podobnych braci dwóch widzę w księżycu[1].
- ↑ Lud utrzymuje, że cienie na księżycu są obrazem Kaina, zabijającego Abla. Stąd widzenie tego obrazu jest świadectwem planów bratobójczych Rakuza.