Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/365

Ta strona została przepisana.
VII.

KRAKUS. (stając u krzesła) Spoczął. Niech bogi ulgę mu przyniosą,
Która jest dobrą panną złotowłosą.
Szlachetny Rakuz. Oh! Ileś ty, widzę,
Żałobą z ojcem współkonał sędziwym!

(cofa się na palcach)

Twarzy odsłonić, poznać się dać wstydzę,
Niewczesny dwakroć: umarłym i żywym!

(wstrzymuje się, pogląda na śpiącego)

Któryż-bo z zacnych trudów twych dzieliłem!
Czem cię wyręczyć pośpieszyłem? — Bracie!
Czem jestem teraz i czem kiedy byłem...
Przed ojca stratą i po ojca stracie?

(z progów, gdzie zatrzymuje się na chwilę)

Śpijże ty, książę! Pod praojców godły
Chmura z twojego niech ustąpi czoła!
Jaw, czyn i samą przytomność cóż zdoła
Uwcześnić trzeźwiej, nad spokój lub modły?

(uchodzi)
VIII.
Rynek miasta.
Tam i ówdzie pospólstwo w gromadach, na przodzie kilku Kmietów i mieszczan.

PIERWSZY. Ja mówię «Jeden» on zaś «Dwóch» a owy
Krzyczy: «Żadnego książęcia nie było!»
WTÓRY. Zgadujże teraz! Po rozum do głowy!

(SZOŁOM przechodzi mimo)

PIERWSZY. Osoba idzie w łańcuchu, aż miło.
Dworska, lecz któż się spytać jej odważy?
SZOŁOM. (przystępując do rozprawiających) Uszanowanie u gminu na twarzy
Świeci, jak łańcuch — złoty, nawet lepiej.
MIESZCZEK. Któż pomyśliłby, że sam nas zaczepi?
SZOŁOM. Sprzeczka jest o co?
PIERWSZY. On, że książąt obu
Widział, powiada, on zaś, że jednego,
A on, że wcale — i niema sposobu
Zgadnąć.
SZOŁOM. Sprzeczacie się nie wiedzieć czego.
Rozstrzygnąć można tę rzecz, i niezwłocznie.

(rozstawia pytających w półkole, potem, zbliżając się do nich)

Wiele tarcz było złotych?
WSZYSCY. Dwie, przytem dwie dzidy!!
SZOŁOM. (patetycznie) Gdzie tarcz jest złotych dwie, tudzież dwie włócznie,
Tam dwóch jest książąt. Lub, gdzie włóczni parę
I tyleż tarcz jest, tam, że dwóch, daj wiarę!

(uchodzi krokiem mierzonym)

PIERWSZY. To tak, jak palców pięć i pięć, dwa razy,
U dwóch rąk czyni dziesięć, bez urazy.

(oddalają się, gwarząc)
(KRAKUS przechodzi mimo, za nim SZOŁOM)

SZOŁOM. Jeśli nie błądzę, to dobra wiadomość.
KRAKUS. (nie poruszając kaptura)
Dobrze jest błądzić, ile można najmniej.
SZOŁOM. Jeśli nie błądzę, to książę jegomość...
KRAKUS. Żebym choć złoty łańcuch miał przynajmniej!
SZOŁOM. Jeśli nie książę, to stara znajomość
Z głosu, i z wzrostu, i z gestu...
KRAKUS. Zaiste,
Starszej człek nie ma tu, gdzie wszystko zwodzi,
Co więcej, jeśli trafem w świat przychodzi.
SZOŁOM. (na stronie) Ktoś, co opiewa prawdy wiekuiste,
Albo Szołomów ród zna od korzenia.

(po chwili)

Gdybyś, rycerzu, z pod tego kaptura
Włos jeden odkrył...
KRAKUS. Jestem z pod kamienia,
Z pod mchów, z narodu, który skryła góra.
Tam czaszek nagość popiół grzeje szary,
Włosów nie trefi nikt w kosy;
Księżyc prześwieca przez szpary,
Przez krople rosy;
Tam, jeśli jesteś rycerzem, wiesz, za co,
Kryjąc się, jedni darzą drugich blaskiem;
Oklaski ciszą się płacą,
Cisza oklaskiem.
SZOŁOM. Naród to wielki być musi — i bardzo.
KRAKUS. Granice jego granicami gardzą.

(przechodzi w tłum)