Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/379

Ta strona została przepisana.

przechodzi — jest to właśnie najniepodobniejszą rzeczą do krytyki...
FIOŁKI. Ten wynarodowiony podróżnik, gdzie tknie, przewraca! Azali nie uplatałyśmy się w wieńce dla owego mędrca, i dla tamtego poety, i dla tego wszystkiego, co tu świeci, niosąc wonne kadzidła z rosą łez?...
GLÜCKSCHNELL. Kilka jeszcze kroków za krytykiem pozwól mi, pani, zrobić! Może uroni parę słów z tego, co o widowisku dzisiejszem mamy czytać i sądzić.
EMMA. Nie uważałeś, baronie, na gest i postawę Heloizy naszej? Przeszła tędy przed chwilą, ale nie miałam odwagi jej zatrzymać. Patrz za owym pielgrzymem, co ubrany jest w perłowe muszle! Oto widzę jeszcze, oto widzisz: jej białe ramię... Patrz, jak to ramię drga od przytłumionego wewnątrz oburzenia! Nigdy nie widziałam oczu takich i wstrząsnęłam się, pozierając w nie, jak w głąb, która magnetycznie na dno pociąga.
GLÜGKSCHNELL. Widzę, że się przybliża do wielkiego okna, do krużganku, jak osoba, spragniona otwartego powietrza. Tamże przez tłum przepływa posuwiście i niefortunny autor...
EMMA. Oto widzisz okażnie profil jej na tle nieba, które ani rumienieje od jutrzenki, ani już od księżyca bierze srebro... Oto jeszcze ostatnia gwiazdka nad jej warkoczem plącze się.
Gdyby nie te gitary i mandoliny!... Gdyby się można było zbliżyć słuchem.
MANDOLIN[1].

I.

A czy też ona wié —
Nie z jawu, to choć z snów —
Jaki to bywa koniec lwi
Szczerze jej śpiewanych słów?

II.

A czy choć aby wie,
Najnieustanniej nowa,
Że tu się kona wprzód, nim zwie,
A ona zawsze zdrowa!

III.

A czy przynajmniej wie
Wołająca wciąż «daléj!»
W czyich to łkaniach stopy dwie
Umywa, jako w fali?...

IV.

A czy chociażby wie
W swej omylnej pogoni,
Że tu się nieraz z grobów rwie
Kwiat makowy do skroni...
————————————

(Emma, Glückschnell i kilka innych masek uchylają się pod filary wielkiego okna; Lia wsparta o krawędź krużganku, Omegitt od strony salonu przez tłum masek zbliża się).

OMEGITT. Jako Leander[2], przez szkło fal Hellespontu spostrzegając zapalony ogień na wieży, wydłużał ramiona swoje, aby do brzegu na czas zdążyć, tak, przez gazy i wiewne osłony masek, dopatrywałem ciebie, pani, i ostatniej gwiazdy nad czołem twem...
LIA. (niechętnie) Leander (jeżeli nie mylę się) utonął w Hellesponcie...
OMEGITT. Poczem kapłanka Hero rzuciła się w morze, nie będąc dość syreną, i obojga koniec był tragiczny. Lecz... nie uważałem w pierwszej chwili, że należało mniej poufnie i mniej swobodnie zacząć rozmowę...
LIA. Zaiste, podziwiam dobry humor, lubo jego źródeł nie zgadują. Skrócę nawet i streszczę, co mam mówić...
OMEGITT. Oto właśnie ostatnia gwiazda znikła!...
LIA. Zazdrościłam jej naprzód!... Powielekroć! — Powielekroć, mówię, potrzebę czułam tak wymazać nazwisko moje z liczby widzów tragedji pańskiej, jak przed chwilą zatarło oddalenie blask tej gwiazdy.
OMEGITT. Pani, ta gwiazda jutro wznijdzie i ktoś zapewne przypadkiem spojrzy na nią z tegoż samego miejsca. Wszelako ten sposób wicia rozmów nazbyt wiele przestrzeni zostawuje pomiędzy dwoma osobami, ażeby jej kto trzeci zająć nie pośpieszył, przy tak upornym tłumie.
LIA. Ten rozmawiania sposób, panie, wielce jest podobny do grzeczności wzajemnych i pozdrowień przed pojedynkiem; dlatego proszę nie uważać za nietrafne, jeśli gestem zastąpię dalsze słowa i pośpieszę mu wręczyć pierścienie jego...

OMEGITT. (usuwając ręce) Pozwolę sobie ostrzec panią, że niewiele jest boleśniejszych utrapień od ciągłego uczucia, iż pozostawiło się za sobą serce, przez

  1. imię męskie utworzone od słowa «mandolina» (włos.), tj. instrumentu muzycznego o kilku strunach, podobnego do gitary.
  2. zob. obj. na str. 141I