Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/416

Ta strona została przepisana.

Czyli nie moja to podejrzliwość
Gra tu moją myślą... i samym mną?

(po chwili)

Niejeden ten przecie mignął powóz...

(po chwili)

Nie ona tylko ma te kolory...

(po chwili)

Nietylko jej wyglądają z okien...

(po chwili)

I niejedna ona na ziemi jest!

(przechadza się i nagle)

Nareszcie ten młodzieniec...
Ten człowiek —
Bywa-ż w świecie? Miałżeby on znać ją?
Zdaje się to być niepodobieństwem!

(po chwili)

Nie, to podejrzliwość serca mego...

(nagle)

Lecz ta melancholja, chęć podróży
Poza Europę, zrozpaczenie,
Formy towarzyskie i znajomość
Natury naszego społeczeństwa...
.............
Nie! Człowiek ten zna ją... bywa u niej!

(ze zwątpieniem)

Otóż są zaiste-że zaćmienia
świata moralnego...
— Ah, astronomie!

(głęboko)

Umieć wzrok swój zdłużyć poza oko,
Gdy się tegoż na wewnątrz nie umie,
Jest to przez jedne, płaskie patrzeć szkło!

(kurtyna zapada)


AKT DRUGI.
Jeden z bocznych salonów willi Harrys.
SCENA PIERWSZA.
(Hrabina, Magdalena)

HRABINA. ...Wiesz zatem nieledwie, że wszystko,
Lubo nadto zostawiam i notę,
Numerami uporządkowaną,
Tak, jak mąż mój niegdyś to czynił,
Ze zapomnień mych się uśmiechając.
Gdy porządku uczył mnie, jak dziecię,
Dwie go rzeczy szczególniej bawiły,
To jest: moja pozorna niepamięć
I moja pozorna zabobonność.
Tamtę i tę pozornemi zowię
Lub tak nazywać je sobie życzę.
Co do drugiej jednakże nadmienię,
Że sprawdzającemu się przeczuciu
Nie dać wiary jest niepodobieństwem.

(melancholijnie)

Pierścień ten, rzecz zaprawdę zmysłowa,
Do której nie przywiązuję ceny,
Gdy zginął mnie, wraz miałam przeczucie,
A którego sprawdzenie nadeszło
Właśnie, gdy odnajdowałam zgubę.
Że nie od pierścienia to zależy,
Lecz w przeczuciu istnieje, to-ć wiem ja,
Dosyć posiadając filozofji,
By przyczyną nie nazywać trafu.

(po chwili)

Jakiż związek ma pierścień z akacją,
Którą wczora burza starła w piasek.
Jakby śniegiem zasypując ścieżkę
Kwiaty białemi?...
A oto właśnie tejże chwili
Odebrałam telegram... Lecz wróćmy
Do uporządkowania zatrudnień,
Tak, jak uczył mię był mąż mój drogi!
MAGDALENA. (spostrzegając) Nie notatkę dałaś mnie, lecz telegram.
Więc, naprzód mówimy już o tym punkcie,
Zapisanym (jak widzę) w instrukcji...
Cóż nauczyć chcesz mnie o Szelidze?
Którego raz — kiedyś, gdzieś — widziałam
I odtąd słyszałam tylko ciągle,
Że wielbi cię — żeś dlań nieczuła
I że odtąd zwiedza morze Martwe
Tudzież gruzy spalenisk dokoła...
Więcej zaś nic sama o nim nie wiem.
HRABINA. (surowo) Mieć sobie będę zawsze do wyrzucenia,
Że popełniłam coś, podobnego do kłamstwa,
Ale ta Szeligi ziemska miłość.
Niekiedy podobna do uporu.
Dała mnie myśl nasunąć mu wieści
O możliwem mojem zamążpójściu
Odtąd telegram tylko raz, ze Smyrny,
Przysłał mnie ten, arcynieczytelny!

(wygłaszając napis telegramu)

«Wracając do ziemi, nawiedzę ją...»
MAGDALENA. Skrócenia konieczne są w telegramie.
«Do ziemi» znaczyć ma do dóbr swoich,
«Ją» znaczy ciebie, nie zaś ziemię...
Słowem, wraca — i zechce cię odwiedzić.
Należałoby ci tylko śpiesznie
«Możliwe» twe spełnić zamążpójście,