Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/419

Ta strona została przepisana.

Instrukcję ci zostawiłam całą.

(porywa się — wychodzi — zatrzymuje u drzwi i powraca, mówiąc)

Jeszcze coś... Zapomniałam mej książki
Do nabożeństwa, biorąc wzamian
Zeszłoroczny miejski kalendarzyk.
MAGDALENA. Oto książka twoja. Dowidzenia.

(Hrabina wychodzi)

MAGDALENA. (w monologu) — O ty, z zeszłorocznym kalendarzem
W ręku i z rozdartą twą suknią,
Lecz z oczyma niebem błękitnemi,
Jesteś święta!... Umiem cię podziwiać —

(głęboko)

Kto inny w ironję obróciłby
Usterki twe — mnie są one cenne.
Wzieram przez nie, jak ów więzień, który
Przez szczeliny jasne patrzy w okno,
Czy wolniejsi są ludzie na ziemi...


SCENA DRUGA.

MAGDALENA. (pozierając na kartkę — dzwoni) Wypisane wszystko, co mam spełnić.
Należy, bym zarządziła stosownie.

(do Starego Sługi)

Cofnąć trzeba stół i krzeseł szereg,
Czyniąc miejsce, jakby tańczyć miano;
Podobnie i w dwóch salonach bocznych.
A ktoby tymczasem nadszedł, przyjmę.
NOWY SŁUGA. (wchodząc) Graf Szeliga!
MAGDALENA. Chwilkę.

(podchodzi pod zwierciadło, poprawia ubiór, zajmuje miejsce — i do sługi)

— Teraz proszę.


SCENA TRZECIA.
(kiedy Graf wchodzi)

MAGDALENA. (uprzedzając rozmowę)
Marji Harrys zastępstwo niegodne
Zastaje pan w Magdalenie Tomir,
Która miała jednakże przyjemność
Nie być obcą panu... Lecz gdzie, kiedy?
Nie zdołałaby odpomnić wiernie.
SZELIGA. Pani! Było to lat temu parę
W nieszczególnie poetycznem miejscu,
Bo u dworca żelaznej kolei,
Gdzie mój krewny pani towarzyszył.
MAGDALENA. — Ah, pan Lesław!... Teraz pomnę wszystko.
Odtąd, ni pierw, pana nie spotkałam.
SZELIGA. Odtąd właśnie, od owego proga
U kolei żelaznej odszedłszy,
Nie wracam aż teraz do Europy,
Którą opuszczając i do której
Gdy powracam, znów spotykam panię...
MAGDALENA. Po raz drugi w życiu — i podobny.
SZELIGA. Tak, że jeśli atom fatalizmu,
Ze wschodniego na mój mózg turbanu
Spadłszy, usprawiedliwia zabobon,
To nanowo winienbym się jeszcze
Nie uważać, jak przybyły stale,
Lecz znów żegnać miejsce...
MAGDALENA. (dwumyślnie) Lub na nowo
Prezentować się mnie, jak nieznanej.

(silniej)

Lecz nic się tak ściśle nie powtarza.
SZELIGA. Z czego może więcej na tym świecie
Pociechy, niż żałób.
MAGDALENA. Prawda.
SZELIGA. Nie mówimy nic o pani domu...
MAGDALENA. (smętnie) Owszem, owszem, bo, ktokolwiek duma
Nad marnością...
...ten myślą jej bliskim!
Ona, więcej niż kiedy, nadziemska!
SZELIGA. (żywo) A — podobno — jeśli się nie mylę,
Była bliską... lub jest bliską ślubu...
MAGDALENA. (zabiegliwie) To śluby są mistyczne... mistyczne...
I dlatego już jakby dopełnione,
Że mistyczne... Cóż mam więcej mówić?
I czy mówić coś więcej milo jest?
SZELIGA. (smętnie) Wydarzenia są, w których lakonizm Najmiłosierniejszą bywa formą.
MAGDALENA. (stanowczo) Lepiej często wiedzieć: tak, lub nie...
SZELIGA. (stoicznie) Szczegóły są tylko anegdotką.
MAGDALENA. Rzecz główna, gdy kto istotnie przyjął
Jedno z owych postanowień, które
Całę reformują osobistość.
Stałość, według mego rozumienia,
Cennym, zaiste, jest klejnotem:
Lecz i ona oszukiwać może;
Bo na cóż stałym być względem komet,
Których odmieniły się obroty?