Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/423

Ta strona została przepisana.

MAGDALENA.— Ona w głowie
Zapala mnie fajerwerk[1] — doprawdy!

(do sługi)

Niechże wnijdzie, ho ani wiem. co chce.
SZTUKMISTRZ. (wchodzi, poprawia ustroju włosów i jednym tchem mówi z płynnością) Miałem zaszczyt przedstawić hrabinie
Wzory kilku fajerwerków, które
Zapalane były z pewną sławą.
Że tak pochlebiam sobie...
Zwłaszcza ów
Wyobrażający pawi ogon,
Przedzierzgnięty kupidyna lancą,
Gęsty powielekroć zyskał aplauz.
Tak, że mnie na rękach z przeproszeniem
Wielmożnej pani, chciano unieść...

(po chwili)

— Lubo wówczas dodałem, przyznam się,
Dwie fontanny serc, a każde serce
Pękało za sceną — i to była
Jakgdyby porażka w małej bitwie,
Gdy na przodzie gorzał jasny tryumf —
Nie zrobiło to jednak hrabinie
Przyjemności... więc proponowałem
Całę postać kupida w płomieniu
Różowego koloru...
MAGDALENA. (wstrzymując śmiech)
Cóż na to
Pani hrabina?
SZTUKMISTRZ. Jakoś nieraźnie
Podjęła myśl... Chciała coś lżejszego,
Kupid bowiem cały, to machina,
Której się nie stawi w parę godzin.
Dalej, zeszedłem więc do rzeczy prostszych:
Do słońc, gwiazd, komet...
MAGDALENA. (ze znudzeniem) Na czem stanęło?
SZTUKMISTRZ. Tu przysłany zostałem po abrys.
MAGDALENA. (z ukrytą ironją) Czy nie możnaby naprzykład... zero?
SZTUKMISTRZ. My, w sztuce, nic «zerem» nie zowiemy,
Lecz «pierścieniem».
MAGDALENA. Ah, myśl doskonała — —
SZTUKMISTRZ. (z zapałem wielkim)
Zrozumiany zostałem! Nareszcie
W życiu raz! Za pozwoleniem pani...
MAGDALENA. (na stronie) Jeszcze i ten mnie hołdy swe niesie...
SZTUKMISTRZ. Dwa pierścienie można przeszyć strzałą.

(z kompetencją)[2]

Bardzo można... owszem — to się rabia:
Dodając po bokach skrzydła papug.
Przecierając tło ognistą miotłą,
Tam i owdzie popierając grzmotem,
Błyskawicą zlekka budząc efekt —
To uchodzi... to miewa swój urok.
MAGDALENA. (ze znudzeniem) Więc najprostsza rzecz... niema co szukać...
Szczegóły obmyśli sam artysta.
SZTUKMISTRZ. (z zapałem gorącym)
Nareszcie zostałem odgadnięty,
Raz na życiu!...
Uniżony sługa.

(wychodzi)

MAGDALENA. Zacnej Marji słyszę lekkie kroki,
Muszę jej maleńką scenę zrobić...
— Droga, dobra, niekiedy zabawna.
Krytykuję ją i kocham równo,
Raz naiwność dziecka w niej, drugi raz
Coś posągu kamiennego widząc.
To jako piastunka, to jak sztukmistrz
Na tę śliczną patrzy się postać...

(skoro Hrabina wchodzi, Magdalena ku niej z wyrzutem)

O mało, że wszystko nie zniszczone!
O mało, żeś nie zdradziła siebie!
............
Przyjęłam ci Szeligę, jak chciałaś,
Osładzając jemu jak najgrzeczniej
Twoje ostateczne odmówienie —
By zaprzątnąć czarne jego myśli,
O zwyczajach mówiłam pokoleń,
Co patrjarchalnie jeszcze żyją;
Gdzie ceremonjały samobójstwa
Niespełniane są na ludzkich sercach —
Pokazywaliśmy sobie wzajem,
Jakie są tam gesta w towarzystwie:
Ty nadbiegasz... i z przekąsem ziemskim,
Widząc nasze ręce połączone,
Usuwasz się... Jakże można było
Dać mu przeto nadzieję tryumfu?

(z wyrzutem)

Doprawdy, że pełnić instrukcje twoje
Zadaniem jest płótna Penelopy![3]

(silniej)

Musiałam się potem upracować,
Tokiem waszych obracając rozmów.
Jak zębatem kołem gdzieś w fabryce...
Tak niezręcznie zdradziłaś się pani!

  1. fajerwerk (niem.) — ogień sztuczny.
  2. kompetencja (łac.) — znajomość rzeczy, uprawniająca do wydawania orzeczenia w jakiej kwestji.
  3. płótno Penelopy — tkanina, po której ukończeniu Penelopa, żona Odyseusza, obiecała powtórnie wyjść zamąż; aby tę chwilę odwlec, pruła w nocy, co zrobiła w dzień — stąd przenośnie: praca bez końca.