HRABINA. (surowo) Zdradzić się nie mogłam, Magdaleno!
Wyszło mnie z ust może i dzieciństwo,
Lecz umiałam się cofnąć natychmiast.
MAGDALENA. (żywo) Cofnięcie to było jeszcze gorsze!
HRABINA. (smętnie) Bo — może — też i ja kiedyś... miałam
Kruszyneczkę ziemskiego uczucia...
Dla osoby, którą dziś oddalam.
MAGDALENA. Otóż to, co właśnie zaszkodziło...
HRABINA. Kruszyneczkę!... Jakiś błahy atom...
MAGDALENA. Trzeba cofnąć i to, mój aniele!
Bo popsowasz znów, co naprawione;
Trzeba, abyś ziębiła go ciągle.
HRABINA. Gdzież ja zdołam tylko tem się zająć!
Lecz ty jesteś dobra, ty cierpliwa:
Ty zbawiłaś mnie już raz, przed chwilą,
Zbawiaj, proszę, dalej — ciągle zbawiaj!
Zbawicielką będziesz twojej Marji.
Magdaleno, proszę cię, bądź dobra!
MAGDALENA. Trudne jest to, lecz początki niezłe
Umiałyśmy zaszczepić...
HRABINA. Nieprawdaż?
Zdało się mnie, iż odszedł, jak przyszedł.
MAGDALENA. (dwumyślnie) Niezupełnie, lecz coś podobnego.
Przyjmę wreszcie trud ten zbawicielstwa,
Na cokolwiek mnie on może narazić.
Daj mi wszakże słowo, że, co kiedy
Mówić będziesz lub czynić w tej mierze,
Zastosujesz do baczności mojej.
HRABINA. (solennie) Uroczyste słowo daję na to.
MAGDALENA. — Więc naprzykład... Siądź tu, chwilkę jeszcze!
Czy nie miałabyś czego na oku,
Coby twoje puste miejsce wzięło
W sferze serca dla pana Szeligi?
Panienek tu będzie znaczny dobór,
Skoro szłoby o osoby młodsze.
HRABINA. Całej okolicy przyszłe matki,
Coś, doprawdy, jak wtóra społeczność.
Zapominasz tylko... kwestji wieku:
Żadnej niema... naprzykład w twych latach,
Żadnej twego wzrostu...
MAGDALENA. (stanowczo) Najzupełniej
Wyjaśniłaś mnie niepodobieństwo!
HRABINA. Wszystkie prawie są dziećmi — —
MAGDALENA. (z udanem zdziwieniem) Ah! prawda! —
Mniemasz wszakże, że pomysł dobry jest,
Gdyby się go potrafiło użyć,
I że miewam oka rzut sokoli,
Gdy tobie pragnę być użyteczną?
HRABINA. Magdalenko, ty masz wielki rozum.
MAGDALENA. Zziębiać, chłodzić trzeba nieoszczędnie
Te ziemskie uczucia wielbiciela,
Sposobem tym możeby i przyszło
Do wygluzowania[1] zupełnego,
A mógłby on także znaleść spokój.
HRABINA. (obłędnie) Brodę nosi, był i w Jerozalem...
MAGDALENA. Tylko, że różańce gubi w morzu
Martwem...
HRABINA. Apolog[2] niezrozumiały,
Który ledwo że mnie potrafiłaś
Na człowieczą mowę wytłumaczyć...
Magdalenko, ty rozum masz wielki.
HRABINA. (krzątając się) Dzięki, że przyszedłeś.
MAK-YKS. ...Nawet wcześnie.
HRABINA. Niekoniecznie, jest już wiele osób.
MAK-YKS. (zbliżony do obnoszącego ciasta) A nie było mi to arcyłatwem,
Bo czuję się cierpiącym cały dzień.
HRABINA. Nie jedz tego: może ci zaszkodzić.
To dla dzieci, co dużo biegają
I apetyt mają zaostrzony...
Mak-Yks, hrabia Szeliga!