Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/425

Ta strona została przepisana.

JEDEN Z GOŚCI. Ta willa
Zawsząd smakiem tchnie pani hrabiny.
DRUGI Z GOŚCI. I ozdobą jest prowincji naszej.
HRABINA. Grzeczność panów nadaje jej ceny.
DRUGI. Pani grzeczność czyni tę uwagę.
SZELIGA. (do Magdaleny) Kto jest Mak-Yks, jeśli spytać wolno?
MAGDALENA. Daleki pokrewny męża Marji.
SĘDZINA. Panienek nie mogę uspokoić,
Tak im u hrabiny jest wesoło.
PIERWSZY Z GOŚCI. Bez różnicy wieku i płci, wszyscy
Podzielają uczucie też same.
DRUGI Z GOŚCI. Werandy odpatrzeć się nie można.
MAGDALENA. (do Szeligi) Pan, co wiele widziałeś ciekawości —
Czy gdzie takich ślicznych istot grono
Zachwycało kiedy oczy jego?
Skoro obskoczyły panią domu
Dzieweczki te i prawie dziewice,
Napatrzeć się dość nie było można.
SZELIGA. Piękności nieco widziałem — prawda —
Nie byłem jednakże tak wysoko,
Ażebym się przytomnym tam znalazł,
Gdzie Najświętsza Panna z wysokości
Uśmiech swój rzuciła śród aniołów...
HRABINA. Słuchać tego nie mogę — to grzech jest!
SZELIGA. (na stronie) Wyobraźnia zamarzła!
MAGDALENA. (do Hrabiny) Wybornie!
Ciągle tak trzeba ziębić.
SZELIGA. (donośnie) Więc to grzech,
Co wszystkie natchnionych mistrzów pendzle,
Dłóta i litanje wyśpiewały!?
SĘDZINA. Jest to tylko fikcją[1], nie już grzechem.
Ale pani hrabina purystką[2] jest,
Jak Durejko.
SZELIGA. (na stronie i z niesmakiem)
Tak, coś podobnego...
MADALENA. (do Szeligi) Czemu pan znowu smutny?
SZELIGA. Bynajmniej!
Tylko przy wesołości ogólnej
Dzieci tylu może się tak zdawać.
MAGDALENA. (z umyślną niezgrabnością) Ty sama zapytaj, z twym dowcipem,
Czemu on smutny!
HRABINA. (idąc umyślnie do Szeligi)
Jeżeli pan smutny,
Niech pan je, lub co chłodnego przyjmie!
SZELIGA. (zbliżając się do stołu)
Powiadają, że smutni jeść winni.
MAK-YKS. Jest to stan nietyle apetytu
Wzbudzający, ile sił trawienia.
SZELIGA. Rzeczywiście? Więc, westchnąwszy, jedzmy!
MAK-YKS. (jedząc) Na morzu się także często jada —
Odpływając naprzykład od ziemi,
Która rąk za nami nie wyciąga.
SZELIGA. Są, którzy na morzu jeść nie mogą...

(niektóre osoby ze środkowego wyjścia wchodzą)

PIERWSZY Z GOŚCI. Weranda jest, bez przesady, cudo.
Akuratnie że cudo... i koniec.
SĘDZIA. Jest to zaczarowana wyspa. Cóż?
Czy kto schwycił porównanie lepsze?
Mości dobrodzieju, te cyprysy,
Któreto są drzewa romantyczne,
I innych dość krzewów pochylonych
Czynią widok extra[3] ujmujący.
HRABINA. Brakuje tu jeszcze jednej rzeczy,
Lecz nie obmyśliłam dla niej kształtu:
Chcę, ażeby od strony cyprysów
Mały ogrodowy grób przeświecał...
PIERWSZY Z GOŚCI. Ah, pani hrabino dobrodziejko,
Jakże można grób tak blisko domu!
HRABINA. Ogrodowy grób, pozór jedynie.
Gdzieby można wieczorem odetchnąć.
SZELIGA. U Egipcjan z trumną poufałość
Dochodziła do spółwieczerzania.
SĘDZIA. Przyznam się, że i ja w Durej Woli
Położyłem psu grobowy kamień,
Na którym brzmi wiersz Durejkowej:

(do pani Durejkowej)

Jak jest ten wiersz? Wydeklamuj, proszę!
MAGDALENA i HRABINA. A, to ślicznie! To pani poetka!
Czemu też to było nam ukrywać...
PIERWSZY i DRUGI Z GOŚCI. A, to ślicznie! Pani wiersze robi!...
SĘDZINA. (do męża) Dajże pokój — śliczny przykład pannom!

(do obecnych)

Klemensulko sobie żarty stroi —
Taki dziś jowjalny.

  1. fikcja (łac.) — urojenie, mrzonka.
  2. purysta (nowołac.) — dbający bardzo o czystość obyczajów.
  3. extra (lac.) — nadzwyczaj.