Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/450

Ta strona została skorygowana.

KALLIGJON. ...Vale![1]

(sam)

Szczególniejsza
Doba! Imperjum zewsząd pod ręką się pełni:
Od Pontu do Hiszpanii, od wysep Brytańskich
Do tego stołu: na zdłuż i na szerz — nietylko
Sens stanu, lecz i siły są w grze tajemnicze.
Nieraz śmierć robi tyle, co żywot, a życie
Śmierci się równa... Nieraz dnia jednego wątek,
Za lat sto lub na sto lat pracując, zawiera
Pierwociny ogromnych na świecie wydarzeń...

(za Fortunjusem)

Jemu śni się, mnie trzeźwa dawa sny rozwaga.



SCENA SZÓSTA.
(Krokiem przechadzającego się po gmachu wchodzi Cezar. Przemierza całą salę, żadnej na Kalligjona uwagi nie zwracając; natrafia na skórę lwa, w miejscu, gdzie leżała głowa, rozesłaną, i, podnosząc nad nią rękę, wypowiada)

CEZAR. Fortunie... która zowie się i pomścicielką!...

(ciągnie dalej przechadzkę, przybliża się do stołu i daje Kalligjonowi znak ręką, aby się pisaniem zajął)

CEZAR. (wyciągając się w polowem krześle) Stanęliśmy w poczęciu wtórego rozdziału...
KALLIGJON. (czyta) «O egipskiej potrzebie: paragraf
Jedenasty — księga pierwsza»
CEZAR. (dyktując)«Cezar
Z dziesięcioma nawy rodyjskiemi
I z azjackim posiłkiem prowadził
Trzy tysiące dwieście mężów pieszych
I osiemset jazdy. A tak we trzy dni
Szedł na Aleksandrję... ....
...... znał naturę
Egipcjan, iż są zepsutymi,
I, jak mało ufać im się godzi,
Zatykając ówdzie rzymskie orły...»
CENTURJON. (od drzwi głównych, zadyszany) Fortunjus! Kallig!... Który z dwóch nadbież-no, proszę,
Bez konsula tej sprawy rozstrzygnąć nie można...
CEZAR. (obracając się twarzą) Konsul jest tu w osobie — co rozstrzygnąć winien?...
CENTURJON. Zupełna osobliwość! O wnijściu księżyca
Lekka łódź posunęła się do brzegu — straże,
Znak odebrawszy pewny, podały go innym
I dopuściły przejścia przez łono obozu.
Mąż silny (co bez wyższych zleceń zda się nie być)
Uniósł z łodzi osobę, starannie owitą
Jak się penatów nosi posążki, lub jako
Półbóg nimfę z kibicią, niedotkliwie skłonną,
Albo jak nurek perłę w muszli — i tę postać
Przeniósł aż tu pod zamek, tak szybko, że przebłysk
Złotego jej koturna, wspartego na dłoni
Unosiciela, wydał mi się, jak meteor...
Tą osobą jest sama królowa Egiptu,
Zaś dokonanej sprawy szybciej — nie widziałem.
Zda się, że już nadchodzi
CEZAR. (wstając i robiąc krok ku drzwiom głównym, do Centurjona z półuśmiechem) Nie byłeś pod bronią,
Kiedyśmy przechodzili Rubikon...

(głębia drzwi głównych zapełnia się strażami obozowemi; naczelnicy rozstępują się, Kleopatra wchodzi, robi kroków kilka i, napotkawszy rozesłaną lwa skórę, przyklęka)

KLEOPATRA. Konsulu!
CEZAR. ...Klęknąć tobie pozwalam, królowo!
Nie z tytułu, bo całej nie objąłem władzy
W Egipcie, który posłów nie ma i jest zbrojny.
Ni teraz czas, ni miejsce właśnie trybunałów.

(podnosząc za rękę Kleopatrę)

Lecz — przebacz pani — wyznam przy prawdziwym świadku

(wskazuje na Kalligjona, który to stwierdza ukłonem i następnie cofa się)

Traf, dla którego widzieć cię skłonioną chwilę
Na miejscu tem, pokrytem grzywą lwa, życzyłem.
KLEOPATRA. Byłaż tam pierwej przepaść?...
CEZAR. Miejsce to zakląłem
Dla Fortuny, która jest pomścicielką razem,

  1. vale (łac.) = bądź zdrów, żegnaj.