Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/468

Ta strona została przepisana.

SETNIK. Dziesięć! Co też się w Rzymie dzieje?
RYCERZ. Mężów oto
Dwóch, którzy oczekują trzeciego z powrotem.
SETNIK. (rachując) Moje czterdzieści!
Jeden z dwóch Antonjusz Marek,
A trzeci, co z powrotem, Cezar... Drugi?... Nie wiem.
RYCERZ. No!... Lepid...
SETNIK. Przy tamtych dwóch postać znikająca.
Przecie go tu w Egipcie zbliska widzieliśmy.
RYCERZ. Przezorny człowiek, arcy w kunktaturze bystry.
SETNIK. Ah, pozwolisz, rycerzu — nie tego legjonom Szukać!... Antonjusz rusza się... i rusza płacę...
Ciska kości...
RYCERZ. I gęsto przegrywa.
SETNIK. Niekiedy!

(po przestanku, igrając kośćmi)

—  — Grunt jest, że Rzym ma ludzi w legjach od wyprawy
Wielkiego Pompejusza, ludzi, co widzieli,
Gdzie świat się kończy i gdzie pierwej rzymska stopa
Nie tykała twardnącej częstym szronem ziemi
Stron, co są aż pomiędzy Kolchidą północną
A wschodnim brzegiem Frygji; gdzie Hiperboreje[1]
Mieszkają, mając głowy okryte kapturem
Ze skóry zwierząt. Tam są i stepy i morza,
Smętne bory, brak słońca; tam znudzone ptactwo
Wielkiemi bandy chodzi, leniwe do lotu...
Stamtąd jest piana soli, z morza wychodząca,
A jeden lud wojenny zbiega te pustynie,
Kryty łuską, z końskiego struganą kopyta...
RYCERZ. Podobną Cezar powiózł z ostatniej potyczki
Z Party.
SETNIK. To rzecz jest inna.
RYCERZ. Jakże? Sam widziałem —
Łuska w łusce przezrocza, jak paznokieć...
SETNIK. Party
Są Party. Lecz jest plemię na Hiperborei[2]
Kawalerskie, odmienne, z wąsami u wargi
Pokrętnemi, jak węża gdy ptak w dziobie niesie...
A które wypoczynek ma w obrzydliwości,
Ziemią się nie zaprząta, czci bogów zna mało,
Klnie i hasa na koniach chudawych, lecz skorych,
Klacze doi... okrutnie lęka się czarownic...
RYCERZ. (porywając się i dając znaki uciszenia) Słyszę pęd biegnącego — wcale wołań straży!
Cóżby to znaczyć mogło?...
SETNIK. Tak jest —  — bieg wyraźny...

(Wtóry Kapłan, wbiegając od głębi sceny, woła)

WTÓRY KAPŁAN. Rycerze!
SETNIK. Ktoś bez hasła?!
WTÓRY KAPŁAN. Dane było przy mnie
I to fortunnym trafem stało się — inaczej
Nie przeszedłbym przez wszystkie straże...
RYCERZ. Ah, zaiste,
To wy...
WTÓRY KAPŁAN. Niechno odetchnę chwilkę...
RYCERZ. Coś ważnego?
SETNIK. Coś gwałtownego...
RYCERZ. Pot mu ocieka po brodzie.
WTÓRY KAPŁAN. (zaczynając mówienie) Od wielu nocy...
RYCERZ. Nie kwap się mówić!
WTÓRY KAPŁAN. Od wielu
Nocy Szechera mądra z kapłany na wieży
Zodyjakowej światła śledziła niebieskie,
Czekając mniemanego syzygu, — aliści
Dziś, gdy sama czuwała z szczególnem kwapieniem,
Mając źrenice w jeden nieba punkt utkwione.
A postami osłabłe członki, usłyszałem
Krzyk jej, jakoby pękłej struny, lub naczynia,
Gwałtownie strzaskanego... Był to jej krzyk... ślepej!
RYCERZ i SETNIK. Ah!...
WTÓRY KAPŁAN. ...Która, śledząc światło, zyskała ciemnoście,
I, horoskopem drugich zajęta, stradała
Gwiazdy własne!...
Wielka jest przypadków ironja!
Za ociemniałej krzykiem podążyłem. Ona,
Słowy wypowiadając to nieszczęście, zewsząd
Budziła echa wieży, a słowa te były
Pomieszane z proroctwy ciemnemi. Może być,
Że nieszczęśliwej naraz ze wzrokiem i umysł

  1. hiperboreje (gr.) — bajeczni mieszkańcy dalekiej północy.
  2. hiperboreja — kraina, zamieszkała przez hiperborejów (ob. uwagę poprz.).