Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/472

Ta strona została przepisana.

Skarby wielkie (i mogę rzec, iż przyzwoicie
Zapakowane w skrzyniach z włoskiego orzechu).
Te karawaną mułów i wielbłądów weszły
Pod sklep głębokiej bramy; królowej znać dano
Przez Eroe, która jest wielką kaneforą[1],
I przez udatność słów jej — — a było to wieczór...
Listy królowa, wziąwszy, odemknęła palcem
Obojętnym... a potem wzrok jej się zapalił
Jakby gwiazd dwie iść miało z sobą na wyścigi,
I, opuszczając papier, w dwie klasnęła dłonie,
I te dwa rzekła słowa: «Haracz Rzymu!». Więcej
Nic, tylko te ot słowa: «Haracz Rzymu» —
OLIMP. Tylko — — —
EUKAST. Lecz to, jakkolwiek słów dwa, tak rzeczone było,
Że się porwały straże w krużgankach — i więcej
Sta halabard upadło na marmur z tętentem,
A echo grom nosiło po salach... Myśliłem,
Że z bazaltowych sfinksów na łapy wstał który
I zawył... Obróciłem się z uszanowaniem
I widziałem błysk tylko sandału złotego
W obłoku szat... Królowa tak odeszła szybko...
Odtąd, cokolwiek mówi, głos ów brzmi sfinksowy —


Sala w stylu architektury grobowej.
Podobne do doryckich dwie kolumny w ostatniej głębi sceny, a po dwóch stronach bliżej dwa przeciwległe wejścia. Na przodzie sceny tron i ławy — przestrzeń między kolumnami i tron okryte zasłonami ciemnej barwy. Niewielkie okna w sali przysłonięte również. Kleopatra, na jednym ze stopni własnego tronu, które są jak siedzenia niższe urobione, niedbale rzucona i wyciągnięta, opiera stopy o skórę lwa.


SCENA PIERWSZA.

KLEOPATRA. Odkąd w komety tego poglądałam grzywę,
Zrobiło mi się w duszy jasno, jak w Amenti,
Jak w pieczarach piekielnych... Dobrze widzę wszystko,
Szczegół wszelki — słomki źdźbło, każdą okoliczność
Czytam... wytwornie czytam i coraz to głębiej
Naskróś tej samej smętnej księgi i, jak wirem
Treści, bywam imana i ciągnięta na dno...

(po przestanku)

Dopóki ręce moje, oczy me, spomnienia
Mogły jeszcze się wspierać na Juljusza piersi.
Nie myśliłam o Rzymie, którego istotę
Słonił mi wielki człowiek osobą lub słowem,
Niekiedy gestem, nawet niekiedy skinieniem.
Tak, gdy przeciwko tobie usiądzie kto w oknie,
Wychodzącem na miasta widok, on ci łokciem
Lub płaszcza rąbkiem miljon mieszkańców zasłania,
Palcem twierdze warowne, świątynie ramieniem...
Lecz dziś dwadzieścia i trzy pchnięć miecza odparło
Tę szlachetną osobę z przed mych smętnych oczu
I, gdybym przez dwadzieścia trzy patrzyła szczelin,
Jużbym widziała tysiąc dwadzieścia trzy przekleństw!

(po przestanku)

O, tak! Rzym ma wielkiego coś, czułam to nieraz,
Gdy na «Talamie», wsparta o ramię Cezara,
Słuchałam pieśni wioseł i czaru słów jego;
Widzę dotąd, nietylko słyszę, co mi mówił...
To jednak «wielkie» Rzymu jest już wielką zbrodnią
I, jeśli Egipt niemniej kończy, to dwa światy
Ku końcowi słońcami dwoma schyliły się...
I dwa się serca w światach dwóch niknących zeszły — —
Juljusz i Kleopatra trwali jeszcze z sobą,
Jak dwoje bytów żywych, lecz z kobietą Cezar
Już był jak posąg, z cieniem rzuconym na piasku.

  1. kanefora (gr.) — kobieta, nosząca w czasie uroczystych obchodów świątecznych kosze z przedmiotami, służącemi do kultu.