Żal mógłby w rozpacz ponurzyć was wściekłą.
Przedmiot niech lepiej zostanie niejasnym,
Przemilczyć lepiej o dziedzictwie własném,
W zgodzie... bo dalej cóż... gdy się już rzekło...
CZWARTY OBYWATEL. Czytaj! Testament Cezara niech znamy,
Masz obowiązek czytać go — słuchamy...
ANTONJUSZ. Przestańcież, proszę — na chwilę — na chwilę —
Ile że-m wspomniał rzecz, w której się mylę,
Przechodząc zakres zacnych mężów onych,
Co swemi dagi[1] pierś Cezara zbodli:
Lękam się — nie chcę mnożyć obrażonych!...
CZWARTY OBYWATEL. Ci zacni męże zdrajcy są i podli
OBYWATELE. Pismo! Testament!
DRUGI OBYWATEL. ...Cezarową wolę
Ostatnią czytaj... To byli zbrodniarze
Nikczemni...
ANTONJUSZ. ...Czytać-że przemoc mi każe?
Jako?... W stosowne raczcie więc półkole
Przy trumnie stanąć, abym zszedł i przecie
Wskazał wam źródło testamentu — chcecie?
OBYWATELE. ...Schodź nadół!...
DRUGI OBYWATEL. Zstępuj!...
TRZECI OBYWATEL. ...To jest nasza wola!...
CZWARTY OBYWATEL. Nie wypuszczajmyż go więcej z półkola.
PIERWSZY OBYWATEL. Od trumny nabok!... Na stronę od ciała!...
DRUGI OBYWATEL. Górą Antonjusz!... Szlachetnemu chwała
Antonjuszowi...
ANTONJUSZ. ...Tłum się na mnie wali,
Ustąpcież nieco...
OBYWATELE. ...Wtył! Ustąp się... daléj...
ANTONJUSZ. Jeśli łzy macie, tu one wycieką —
Płaszcz ten — oh, znany blisko i daleko —
Pomnę, gdy Cezar po raz pierwszy wdziewał;
Było to wieczór, latem — Nerwów szyki
Pobito właśnie i sztandar powiewał
Nad namiotami...
...Patrzcie... tu... ta szrama...
To jest Kassjusza cięcie... takaż sama,
Dalej, od sztychu zawistnego Kaski,
A ówdzie jeszcze Brutus ukochany
Pchnął — lecz wyścigła krew mieczowe blaski
I za ciągnącym żelazo szła z rany,
Jakoby dotknąć idąca zbrojnego,
Pytając: «Tyżeś, o Brutus» — bo-ć wiecie,
Iż Cezar kochał go nad wszystko w świecie.
(Nemesis, i ty przyjaźń znałaś jego!)
To pchnięcie — więcej niż ciało i kości
Przebiło: pchnięcie bowiem niewdzięczności
Zwycięża prędzej i obala ducha,
Niż katowskiego prosty cios obucha...
Jakoż — dopiero serce wielkie pękło
Płaszcz się na czoło szlachetne zatoczył
A w Pompejusza posągu coś jękło,
Gdy stopy jego potok krwi obroczył.
I — był to taki upadek, mężowie,
W którym, kto żywy, legł — a zdrada w sile
Stała, świst mieczów dając za wezgłowie.
Placzecie-ż teraz?... I łez drogich tyle
Spływa... lecz nacóż?... Na widok tej szaty
Wiotkiej, gdy owdzie ciało, rwane w szmaty...
PIERWSZY OBYWATEL. Widoku straszny!...
DRUGI OBYWATEL. Szlachetny Cezarze!...
TRZECI OBYWATEL. Dzień potępiony...
CZWARTY OBYWATEL. Podstępni zbrodniarze!...
PIERWSZY OBYWATEL. O, jakże krwawy widok...
DRUGI OBYWATEL. Zemsty... broni...
Żelaza — ognia! Nie ujdą w pogoni —
ANTONJUSZ. Obywatele, dość!.
PIERWSZY OBYWATEL. Antonjusz woła:
Czekajcie!...
DRUGI OBYWATEL. ...Za nim — z nim — żyć — umrzeć — zgoła,
Co zechce.
ANTONJUSZ. ...Bracia, drodzy przyjaciele,
Nie ja wam krwawe wykreśliłem cele,
Nie ja, zaiste... Wyżsi i szanowni
Męże, że sprawcy są i że wymowni,
Wyłuszczą lepiej... Ja tu nie przybywam
Mącić, ni uczuć waszych nadużywam,
Bom nie orator na Brutusa miarę,
Owszem, jak wiecie, człowiek dobroduszny,
Lubiący głosić przyjaźń oto starę,
Prosty — i sercu jedynie posłuszny...
Nie mam ja bowiem ani genijuszu,
Ni słów i mocy ich, ni wysłowienia,
Ni trafnej akcji, ni to animuszu,
Rzeczy niezbędnych do krwi poruszenia.
- ↑ daga, krótki miecz rzymski. (P. P.).