Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/557

Ta strona została przepisana.

jego i spółpracowników tej osoby, zaś co do drugich... — i tu się lord obrócił do kawalera di San Luca — mogę sobie oddać tę sprawiedliwość, iż dobrze przed mojemi balonowemi wycieczkami dbałem pilnie o uregulowanie sił trawienia. Owszem, wypadałoby powiedzieć, iż, gdybym pierwej do takiej doskonałości nie dostąpił, wycieczki moje balonowe ani mogłyby być tak perjodycznemi, ani dawać tak pełnego zadowolenia. Cel wszelako onychże nie jest z tej sfery.
Niestety, dla Europejczyków kontynentalnych muszą być tajemnice, mają oni albowiem to wspólnego z murzynami, iż ze wszystkiego się śmieją, czego odrazu pojąć nie są w stanie. Skoro więc nie można dozwolić, ażeby wszystko się obracało w śmieszność, pozostawa milczeć i stąd się nasuwa tajemnica... Lecz u tychże, tak łatwo śmiejących się, jest wzamian piękne uczucie poważania z wielką łatwością donośnych imion historycznych; będę więc umiał choć tem sobie posłużyć i pomóc na swojem miejscu, kiedy, w zupełny wykład celu mojej aeronaucji zapuściwszy się, napotkam gdzie trudności, na uprzedzający śmiech zwykłe wykładającego rzecz nową narażać.
Przyczyną główną codziennego używania aeronaucji jest moje pojęcie o czystości, — celem jest czystość.
Szlachetni panowie i cała spółczesność pojmujecie czystość jako zaprzeczenie nieczystości. Odpowiednia doza perfum gdy staje w przeciwieństwie względem dozy odpowiedniej rozkładowego fetoru[1], jest to dla was czystym oddechem, bo taki już macie nerwów ustrój. Pewien rodzaj dualizmu[2] powonienia i aspiracji[3] wyrobił się już wokoło was — i tak jest w ludziach, jak u niektórych pokoleń na Kaukazie, rozdwojenie na zło i dobro pojęcia bóstwa!
Tymczasem miasta wasze, siedziby i społeczności sklepią się, budują i rozwijają na kloakach... Te wykwintne kuchnie, które co dnia pod wieczór buchają aromatem wonnych przypraw i sosów, mają pod posadzkami swojemi trzęsawiska zgnilizny; te ponętne błyskotem swym i elegancją salony, gdzie, równie lekki jak zefir, trzewik tanecznicy walcuje z zefirem, one są usklepione na podziemiach ciężkich i odrażających. Leniwe tam ramię rozkładającego się olbrzyma przeciąga się, ale nieustającą walkę co dnia i co chwila toczy — coś, jakby wciąż gnijący Laokoon[4], przewraca się w pieczarach stolic pod umiecionemi gładko ulicami!...
Prawda jest, że te i owe municypalności walczą mężnie, lecz, ażeby usunąć nieco falangę kału, muszą one całą falangę ludzi zdegradować, zamieniając ich w bryły bez powonienia i bez towarzyskiego wdzięku, i z którymi do stołu siąść nikt nie chce... Starożytni Celtowie, ażeby uskromić groźne wylewy rzek lub oceanu najścia, szli szeregami w bród, mieczów dobywszy, i heroicznie tonęli... Egipcjanin jednakże mniej patetycznie postępował sobie i postąpił był nareszcie z kalami Nilu, bo się zastanawiał, zgłębiał, ważył...
Pojęcia więc wasze o czystości, jakkolwiek być one mogą jedynie możliwemi na teraz, albo koniecznie niezmiennemi, cóż stąd, jeżeli mnie one nie wystarczają? Czy nieudolności onych zarówno jasno i szczerze, jak filozoficznie i rzeczywiście nie określiłem?
Dlatego to — (rzekł, powstawszy, lord) — ja protestuję!

Chcieliśmy coś odrzec, ale, że dawaliśmy sobie wzajem pierwszeństwo głosu, nikt go nie podniósł; ja zaś gdy na ustach miałem tę uwagę, iż wymaga się od protestującego, ażeby choć zasadę bardziej obowiązującą wskazał, lord nie czekał więcej i dalej mówił:

— Niechże nie będzie teraz rzeczą, na jowialny jedynie uśmiech zasługującą, skoro przystąpię i do technicznej formy mojej protestacji. Imiona Sokratesa i Ksantypy są zewszechmiar poważne i historyczne. Gdyby się więc kto spytał, przez co głównie starożytna dama zawiniła, skoro na olimpijskie czoło mędrca wylała była z okna urnę, pełną domowych nieczystości, ja odpowiedziałbym słowem jednem — — tu na bardzo maleńką chwilę czasu przemilkł mówca, ale natychmiast, głosu i gestu własnego dogoniwszy, dalej prowadził: atoli, stosownie do pojęcia o czystości, w praktyce powszechnej będącego, zawiniła głównie Ksantypa przez to, iż z drugiego okna nie wylała była na toż czoło urny pełnej wonności, jaką się ofiarowało było bogom; zaś według mnie winą jej jest, iż uczyniła to z bardzo niskiego stanowiska.

  1. fetor (łac.), odór, smród.
  2. 2) dualizm (łac.), dwoistość.
  3. aspiracja (łac.), wdychanie.
  4. Laokoon, kapłan trojański, za sprzeciwianie się wprowadzeniu drewnianego konia do Troi uduszony na rozkaz Apollina wraz z dwoma synami przez olbrzymie węże.