wskazówkę poszukiwań prawd estetycznych posłużyły, żadnej myśli nie określające słowa powiedział mi raz jeden z najpoważniejszych obywateli w Europie, kiedy w onych niedawnych łunami rewolucji świetnych latach przybyłem z Rzymu do Paryża. Starzec ów znakomity, pogodnie rozmowę zagaiwszy, pytał mię o Rzym starożytny: ile, gdzie, jako odkopywanie starożytności postąpiło... Odpowiadałem był, jako osobie, dotykalnie rzecz znającej, i jako się mówi z kimś, co w rozmowy celu niknie przez to, iż przedmiot szczerze zna. Że taka rozmowa w sobie samej żywot ma, wypadło mi najprościej dla porównania postępu prac zapytać: «A kiedyż książę jegomość ono Forum Romanum widziałeś?...» Odpowiedź była najprościejsza, którą jednak w notatki słów onych, powyżej określonych, zamieściłem — odpowiedział mi był książę: «To było w przeszłem stuleciu». Trzeba być zaiste wywikłanym z fałszów estetyki schorzałej formułek, aby śmieć wytykać i poszukiwać dróg odbudowania szkoły nowej w sztuce, czy to w literaturze-sztuce, wszelako coraz bliżej (śmiem to zapowiadać) zobaczycie już w Europie kierunki te, najaw wychodzące; trzeba więc, aby młoda szkoła polska baczną była.
A inne znowu słowa, w Londynie np. które przytrafiły mi się, dały mi to dostrzec, jak jest łatwo poddać się formułkom czczym bezpatetycznej dramy.
Artysta, też i ludowego pierwiastku czciciel, mieszkałem tam w najuboższym prawie domku najuboższej miasta części. Wieczorem raz, przy świetle sam zostając, nie uważałem, iż ktoś wszedł, zwłaszcza, iż angielski klimat wilgocią swą przygłuchnięcie może chwilowe zwiększył... Mąż postaci zacnej (i rycerskiej nawet twardością rysów swych) stał przede mną, laskę grubą trzymając. Wstałem i przywitałem. «Nie wiem, — rzekł gość, — jak się odezwać mam: Obywatelu, ziomku, rodaku czy panie». Dekoracje tej sceny były więcej niż zaniedbane, a ja mniej starannie od gościa osłonięty. «Proszę usiąść» odrzekłem. «Nie!» — na to przychodzień — «pierwej niech wiem odpowiedź...» Otóż, —rzekłem, — widzi pan, można powiedzieć «Panie» i powiedzieć «Bracie», powiedzieć «Bracie» i rzec przez to «Panie» i wszystko w tem (wedle estetyki polskiej) zależy od tego, jako się powiada albo słyszy — a ktemu aby widziano, dotykano i słyszano słusznie, toć są sztuki piękne, odpowiadające wzrokowi, dotykaniu, słuchowi... tych sprawiedliwie uprawianie czyni... a muzyka już u nas przecie kwitnie...»
Tak oto coś począłem mówić, gdy przychodzień pięknym męskim głosem rzecze: «To najlepiej: rodaku!» ale przycisk taki był na literze pierwszej, iż w głuchocie mej dalsze mi zniknęły, światło przytem mdłe i postawa i laska gruba uczyniły razem, iż zdało mi się nie «rodaku» ale «rrrobaku!» usłyszeć.
Że bez śmiechu to notuję jako potrzebny odcień w zarysie tym, proszę również tak przyjąć; nie celem mi tu śmiech, ani środkiem nawet. Innych pewniejszych środków bliskie jest to pisemko z siebie samego. Biały-ć i to kwiat, bo zarysem jego było serjo[1] i drama, ale widno, do ila własnego tu wyrobu estetycznego i pojęcia patetyczności własnej zbywa! Może w innych poszukiwaniach innych dróg na innych polach posłużę i ja komu za objaśniające śmiesznością swą światełko... Wszyscy służymy... estetyka zaiste że narodowa polega na tem...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |
Ktoby myślił, że poszukiwania świadome nowych estetyki zdobytków byłoby na polu szerszem, po francusku naprzykład stosowniej wypowiedzieć, myli się. Swobodnie tu jest i przystępnie wszystko w tym wielkim i zacnym narodzie, dla którego szacunek mam świadomy siebie, ale... możeby trzeba władzę pierw mieć, albo systemat sławny na to, a obie te rzeczy wprost przeciwne są celom takowej i mojej pracy. Mistrze zaś wielcy w sztuce, choć to i usłyszą i zrozumieją, cierpieć będą, że nic k’temu nie uczynili, a nie uczynią nic... czekając zawsze, aż uczeń mistrza, a pokolenie zakasuje pokolenia, skąd ciągu nie ma i mieć nie może tak rozwijana sztuka... Konkurencja na polu postępowi jedynie dostępnem jest najprostszem absurdum[2], a emulację[3] zabije zawsze konkurencja i energję twórczą wyniszczy.
Lubo niema co się tam przecie ścigać, gdzie dróg jest nieskończona liczba — to tylko jak się jedną drogę widzi, ścigać się może jest koniecznem, i to jeszcze może!... Przytem nieświadomość wartości elementów komiki i satyry, wyniszczy tu zawsze siew tej niwy...
. | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . | . |