Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/605

Ta strona została skorygowana.

I może palcem przecierał powieki,
Jak przebudzony mąż z ziemi dalekiéj.
Lecz to z granitu bryłą tenby zrobił,
A inny z tęczy kolorem na ścianie,
A inny drzewaby tak usposobił,
Żeby się dłońmi splotły w rusztowanie,
A jeszcze inny głosuby kolumnę,
Rzucając w psalmy akordów rozumne,
Porozpowijał, jak rzecz zmartwychwstałą,
Co się zachwyca w niebo. Szłaby dusza
Tam, tam, a płótno nadółby spadało,
Jako jesienny liść, gdy dojrzy grusza.

*

Więc stądto, stąd i słuchacz i widz jest artystą,
Lecz prymem[1] ten, a owy niezbędnym chórzystą;
Więc stąd chórzysta w innej prymem jest operze,
A prym chórzystą-widzem w nieswej atmosferze;
I tak się śpiewa ona pieśń miłości dawna,
Nieznana raz, to znowu sławna i przesławna...
............
I dość: niech «słuchacz w duszy swej dośpiewa!»
To w niebo tak, a w ziemię jak się pieśń przelewa.
Praktycznym wam i sobie, ilem jest praktykiem,
Opowiem. Jak kamienie krągłe, za strumykiem
Kształcone falą, tak jest za pieśnią i praca,
A praca — toć największa praktyczność na świecie.
Tu człeka znów wiecznego zapytam, bo wieczny,
Bo prawdę mówi, kłamać nie może, jak dziecię,
Od pychy sław pancerzem historji bezpieczny.

*

Więc, jak o pięknem, teraz powiedz mi o pracy?

*

Prometej Adam wstał, na rękach z ziemi
Podnosząc się, i mówić zacznie tak: Próżniacy!
Próżniacy wy, ciekawość siły wam zatrwoży,
Gdy, jak o pięknem rzekłem, że jest profil[2] boży,
Przez grzech stracony, nawet w nas, profilu cieniach,
I mało gdzie i w rzadkich odczuwam sumieniach,
Tak i o pracy powiem, że zguby szukaniem,
Dla której pieśń ustawnem się nawoływaniem.
Więc szukał Ind, nurtując granit z lampą w dłoni,
I znalazł to, z czem szukał; szukał Pers w pogoni,
I dognał to, czem gonił; szukał Egipt w Nilu
I złowił to, czem łowił; toż Grek, i Etruski,
I świata pan, Rzymianin, i Part z koniem w łuski,
I różny inny mąż, których jest tylu!

A teraz wróćcie do waszej rozmowy
O sztukach pięknych i pieśni ludowej,
A teraz wróćcie do wyobrażenia,
Że jest rozrywką znudzonej materji
Odcedzać światło i czyścić półcienia,
Z bezkolorowej wskrzeszając Syberji
Pozatracane boskości wspomnienia;
Że piękno to jest, co się wam podoba
Przez samolubstwo czasu lub koterji,
Aż zobaczycie, że druga osoba
Piękna, że dobro też zsamolubnieje
I na wygodno koniecznie zdrobnieje,
I wnet za ciasnym będzie glob dla ludzi,
Aż jaki piorun rozedrze zasłonę,
Aż jaki wicher na nowo rozbudzi,
Aż jakie fale zatętnią czerwone!

*

Bo nie jest światło, by pod korcem stało,
Ani sól ziemi do przypraw kuchennych,
Bo piękno nato jest, by zachwycało
Do pracy — praca, by się zmartwychwstało.

*

I stąd największym prosty lud poetą,
Co nuci z dłońmi ziemią bronzowemi,
A wieszcz perjodem pieśni i profetą[3],
Odlatującym z pieśniami od ziemi.
I stąd największym prosty lud muzykiem,
Lecz muzyk jego płomiennym językiem.
I stąd najlepszym Cezar historykiem,
Który dyktował z konia, nie przy biurze,
I Michał-Anioł, co kuł sam w marmurze.

*

Pieśń a praktyczność — jedno, zaręczone,
Jak mąż i dziewka, w obliczu wieczności.
Zepsułeś sztukę, to zepsułeś żonę,
I narobiłeś intryg tej ludzkości,

  1. prym (łac.) — pierwszy, główny głos w chórze.
  2. profil (franc.) — zarys twarzy, widzianej zboku.
  3. perjod (gr.) tu: powtarzające się w stałych odstępach czasu ilości; profeta (gr.), prorok.