Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/607

Ta strona została przepisana.

O Polsko! Wiem ja, że artystów czołem
Są męczennicy. Tych sztuka popiołem[1].
Ale czyż wszyscy wiedzą to w ojczyźnie
I czy posiałaś sztuką krwawe żyźnie?
............

*

Pieśń masz, lecz pieśni gdzież rozgałęzianie?
Toż i przywódca Konrad uwięziony
Mówi-ć, że czuje jej zaokrąglanie,
Że się lubuje wdziękiem onej strony
I zda się dłońmi tykać już wcielanie...[2]
Kto kocha, widzieć chce oczyma w oczy,
Czuć choćby powiew jedwabnych warkoczy.
Kto kocha, małe temu ogromnieje,
I lada promyk zolbrzymia nadzieje;
Upiorowego niedość mu myślenia.
Chce w apostolstwo, czyn, dziecię wcielenia,
Bohater w dzieło wielkie lub w ojczyznę.
Bóg w kościół, człowiek w poważną siwiznę.

*

O, gdybym jedną kaplicę zobaczył.
Choćby, jak pokój ten, wielkości takiej,
Gdzieby się polski duch raz wytłumaczył,
Usymbolicznił rozkwitłemi znaki,
Gdzieby kamieniarz, cieśla, mularz, snycerz,
Poeta, wreszcie męczennik i rycerz
Odpoczął w pracy, czynie i w modlitwie[3],
Gdzieby czerwony marmur, cios, żelazo,
Miedź, bronz i modrzew polski się zjednały
Pod postaciami, co, niejedną skazą
Poryte, leżą w nas, jak w sercu skały —
O, tobym w liściach rzeźbionych paproci,
I w koniczyny treflach[4] i w stokroci,
I w kos zacięciu łukiem, i we freskach,
O bazyljanek mówiących męczeństwie[5],
O, tobym w drobnych nawet arabeskach[6]
Z naturą rzeczy polskiej w pokrewieństwie
Nierozplątanem będących, doślepił,
Że to miłości balsam bronz ten zlepił.
..........
Izrael wiarą bardzo się rozszerzył,
To też największą z godzin miał godzinę,
Lecz póty wierzył, aż się przeniewierzył,
Gdy Wcielonego zobaczył w dziecinę.
To strach mnie nieraz przechodzi zimnicą
(Czy może słabość), gdy tej naszej wiary,
Co ma dośpiewać się zmartwychwstalnicą,
Nie widzę, aby miłości filary
Podejmowały ciężką piramidę;
I drżę, i, nucąc psalm, sierota, idę.

*

Gdzież idę? Idę sobie do duchowych,
Co materjalnym zwą mię rzemieślnikiem;
Duch u nich próżnia, form brak postaciowych,
Nieowładnięcie formy treściownikiem.
Duch u nich miejscem na duch. Potem idę
Do świeckich, ci mnie widzą za duchowym
I jak mistyczną goszczą piramidę.
I tak przechadzam się w śnie Prometowym!
............

*

............
To dość! O pięknem rzecz jest rozwiniona.
A teraz lampę wewnątrz stawiam urny.
Statuę grecką weź, zrąb jej ramiona,
Nos, głowę, nogi, opięte w koturny,
I ledwo torsu grubą zostaw bryłę:
Jeszcze za żywych stu uduchowniona,
Jeszcze to nie głaz ślepy. Jedną żyłę
Pozostaw, wskrzesi. I tę zrąb, zostanie
Materji tyle prawie, co gadanie.
To w tem o pięknem przypowieść ma leży.
I tak ja widzę przyszłą w Polsce sztukę,
Jako chorągiew na prac ludzkich wieży,
Nie jak zabawkę, ani jak naukę,
Lecz jak najwyższe z rzemiosł apostoła
I jak najniższą modlitwę anioła.

*

Pomiędzy temi praca się stopniuje[7],
Aż niepotrzebne prace zginąć muszą;

  1. Bohaterstwo jest na szczycie sztuki; jest półogniwem księżycowem na chorągwi prac ludzkich, to jest, sztuce — ale jest jeszcze półogniwem do ziemi obróconem — półogniwem drugiem w niebo zawróconem jest męczeństwo. (P. P.).
  2. Mowa o początkowym ustępie tak zwanej «wielkiej improwizacji» w III części «Dziadów.».
  3. «Odpoczął» znaczy: począł nanowo, począł w drugiej potędze.
  4. trefl (franc.) — liść koniczyny.
  5. Mowa o opowiadaniach Makryny Mieczysławskiej, rzekomej przeoryszy klasztoru bazyljanek w Mińsku (por. J. Słowackiego «Rozmowę z Matką Makryną M.»).
  6. arabeski (włos.) — fantastyczne ozdoby, naśladujące kształtem sploty gałązek, kwiatów, liści i linij.
  7. Wszystkie organizacje pracy oficjalne są dzieciństwem logicznem — nic z nich nie może być — nie mają siły ograniczania skłonności rzemieślniczych. Jak można oznaczyć prawem liczbę ślusarzy, kamieniarzy, rzeźbiarzy i t. d.? — Egipska i babilońska to stara historja, z której już nic wycisnąć dla społeczeństwa chrześcijańskiego nie można. Po wystawie dla wszechprzemysłu, w Londynie wymyślonej, która jest tem samem w panowaniu komersu, czem był Panteon za czasów Agrypy dla wszechbogów świata, bałwochwalstwo przemysłowe dojdzie do zenitu swego, tak, jak tamto, za czasów, kiedy Panteon wszech bogów świata objął. A potem — przez postawienie sztuki tak, aby była najniższą modlitwą i najwyższem rzemiosłem (o czem tu śpiewamy), i przez postawienie estetyzmu tak, ażeby żywotnym i dodatnim ascetyzmem stał się — miara ta (materialnie i po babilońsku dzisiaj szukana) się otrzyma. Tę myśl polską w zarysie dostępnym naprzód rzucam, a później, da Bóg i dobra wola rodaków, że rozwinę. (P. P.).