Ojcowski się pokazał i rzekł, jak w Szekspirze:
— Dwór ten cały i orszak cały równe snowi,
I wszystek blask ów, co się po zbroicach liże,
Jak wąż — i te chorągwie, i to, co stanowi
Całą realność, wszystko to równe jest snowi.
I żeby, mówię, skreślił rzecz każdą prawdziwie,
Jak ona jest — i żeby widział więc królewic,
Jak jest, to naprzód byłby warjatem u dziewic,
Potem u wszechpochlebców, potem u dworaków,
Potem u czaszek pustych, potem i u ptaków
Cmentarnych, i rzucanoby kościami za nim,
Wołając «ideolog![1] Realność popsowa,
Bo warjat jest» — — i taka tragedja grobowa
Grałaby się, a grała kosztem arcytanim,
Tańszym, niż ten Szekspira dzisiaj tom.
— — Tu zcicha
Zaśmiał się, potem ręką sięgnął do balkonu
I urwał kwiat — i głowę skłonił do kielicha,
Jak ten, co czystą lubi woń lub śni i wzdycha.
Tu rzekł Chryzogon: «Lampa gaśnie nam, panowie!
Światła!» — Wraz świecznik, który, na bronzowej głowie
Sfinksa oparty, gorzał, zniknął — zadzwoniono:
I po przestanku równie cichym, jak niedługim,
Sługa wbiegł ze świecznikiem takim samym drugim,
Głowę mającym sfinksa — głowę pozłoconą.
1847.
Ktokolwiek pisze rzeczy, jak one się dzieją,
Ten stawa się cynikiem[2] kto, jak się dziać mogą,
Ten bywa wizjonarzem[3], radzi się zeń śmieją,
I bardzo słusznie — trzecią zaś kto idzie drogą,
Czyli kto pisze, jak się rzeczy dziać powinny,
Ten bywa nawet zdrajcą — to niemniej jest słusznie,
Bowiem zdradza nałogi. Pierwszy więc jest gminny
I plaski, drugi marzy tylko wielkodusznie,
Trzeci zaś obrał drogę, dopóki żyw, brudną:
Styl jego nieprzystępny i intryga nudną.
Tak więc — nie piszmy w onych trzech zboczeniach głównych,
To jest: nie piszmy wcale — lecz, znając usterki,
Przejdźmy z manowców sztuki do ścieżek jej równych
Z laską krytyki w ręku, jak dawne pasterki,
Te zwłaszcza, które wieków temu parę lano,
W powykrzywiane formy, bladą porcelaną.
Lub, co jest tem bezpieczniej dla błędnych stóp człeka,
Oprawmy je w żelaza, niczem niezachwiane,
Tam i owdzie puszczając, gdy stanęła rzeka,
Szyby swoje ku słońcu podawszy pisane —
A każda kresa na nich, jak ślad dyjamentu,
W geometryczne jasno złoży się figury,
Od równoległych linij do elips zakrętu
Żadnej nie cierpiąc chyby ducha i natury!
Jakkolwiek powielekroć wśród takiej zabawki
Niejeden krytyk runął, lecz runął z uwagą,
Że człek jest tylko marnem igrzyskiem ślizgawki —
Szaty że pęknąć mogą — prawda że jest nagą!
Co więc bynajmniej z toru myśleńca nie zbija;
Ty mówisz, że on upadł — on że się omija,
Albo pogląda w niebo, z Arystotelesem
Natchnąć się i tem raźniej poskoczyć obcesem.
Niema-bo jak krytyki rzemiosło sprężyste,
Na czytelników krótkiej oparte pamięci,
Tudzież na smaku; dwie to bazy[4] wiekuiste,
- ↑ ideolog (gr.), marzyciel.
- ↑ cynik (gr.) — zwolennik poglądu filozoficznego, utrzymującego, że szczęśliwym może być tylko ten, kto nie ma żadnych potrzeb i nie liczy się z niczem; przenośnie: człowiek bezwstydny.
- ↑ wizjonarz (zwykle wizjoner) — człowiek, mający przywidzenia.
- ↑ baza (gr.) — podstawa.