Strona:PL Dzieła Cyprjana Norwida (Pini).djvu/623

Ta strona została przepisana.

We wszystkiem! Mało gdzie cię myśl wyższa odróżnia
Od pogan, z których żyjesz!

Czyście nie widzieli,
Że mieszkacie w świątyniach starożytnych bogów
I w bohaterów grobach? Że aniby śmieli
Stworzyć co architekci, prócz stodół a stogów,
Bez świątyń tych i grobów, z których nasze domy?
Cóż zaś zostanie po nas?

Tu Marek rzekł: «Co my
Myśleć mamy o grobach w wilję zmartwychwstania?
Lada ranek czekamy dnia ostatecznego».

Czekacie? — Prawda! Znam ja ten liryzm czekania,
Usprawiedliwiać zdolny, ależ nie każdego!
Przysłowiem się on stał już. Tak i o narodzie
Mniemamy! Mając kilka błyskawic w odwodzie,
Czekać można, aż spyta kto: «Mili panowie!
Rzeczono jest, że ani nawet aniołowie
Nie wiedzą dnia tych czasów i że będzie właśnie
Przeciwnie — skądże jedni wy wiecie tak jaśnie?»
Co zaś znów do narodu — zaiste, że miło
Powiedzieć sobie: na czas stanowczy się chowam,
Aż dzień przyjdzie, gdy wszystko będzie się robiło
Samo przez się; więc k’temu rzeknę tylko to wam:
Że — bądźcież bezpotomni, skoro tak myślicie,
Lub życiu czyńcie przyszłość, powodując życie!
Mnich gdy powie, że Pana wygląda na niebie.
Istnie on prawdę mówi, użyteczną wielce,
Bo jest tą dziewką mądrą[1], co czuwa za ciebie
I oliw tłustość co dnia wlewa po kropelce.
On społeczeństwo czasu pragnienia napoi,
Chleb pomnoży. Lecz inna, gdy tam się nie stoi,
Gdy i bierze się z świata i światu zadłuża,
A klasztornego zewnątrz używa przedmurza.
Lecz dość — bo smutków wiele znam niewyrażonych,
A mało słów, co służyć im lubią. Mój drogi!
Smutno jest, gdyby z pierwszych który umęczonych
Wstał teraz i z swą stanął palmą pośród drogi,
Co te do arku płaskie wyściela kamienie —
Ah, drogi mój — i gdyby spytał o krwi morze.
Wylane za nas...

Tutaj stało się milczenie.
Droga pomiędzy nimi, jak potoku łoże
Wysłanego kamieniem, bardzo była pusta —
Tą szli pod ark Tytusa; gdzie niegdzie zdaleka
Bielał kolumny odłam, jak wisząca chusta,
Lub czernił się na niebios otchłannem przezroczu.
Szli tak po głazach, kędy wracał imperator
Ze zburzonego miasta świętego[2], co czytaj
W Tacycie[3] — i sumienia, czemu tryumfator,
Zapytaj!
Pisałem 1849

4.
BURZA.

«O społeczeństwo ludzkie, ty byłobyś rajem,
Albo przynajmniej czemsiś pogodnem bez przerwy,
Gdyby nie ta rzecz jedna, co zowią: zwyczajem,
I druga, niedość znana starożytnym: nerwy!
Galileusz, gdy matka w kolebkę go niosła,
Czy winien był, że przed nim barbarzyńskie sędzie
Roznamiętnili kodeks[4], a klątwa z nim rosła? —
I że pierw jest człowieka wróg, nim człowiek będzie?
Wróg zwyczaj, pokolenia nie ważący za nic,

  1. Aluzja do przypowieści biblijnej o siedmiu pannach mądrych i siedmiu głupich.
  2. Jerozolima, zburzona w r. 70 po Chr. przez późniejszego cesarza Tytusa; pamiątką odbytego przez niego tryumfu jest «łuk Tytusa».
  3. t. j. w dziele Corneliusa Tacyta (55—117) «Annales».
  4. kodeks (łac.) — księga praw, zbiór ustaw.