tylko należy, że rozmowa jest matki z synem po śmierci ojca).
MATKA. Wiesz sam, i rzeczą jest najprostszą w świecie,
I tak to bywa wciąż, że, co się rodzi,
Przechodzić musi przez śmierć w nicość trzecię,
W wieczność...
HAMLET. Wiem, pani: tak, to tak przechodzi...
MATKA. Więc czemuż rzeczy nie brać, jak są one?
Zwyczajne czemu zdawać się ma dziwném?
HAMLET. Zdawać?... O pani, to nie jest zmyślone
Czarnym kolorem płaszcza, ruchem sztywnym,
Wzdychaniem, które silę płuc oznacza,
Bladością cery, dużym łez potokiem,
Z całą ich formą, modą i urokiem
Który się zdawać może, że rozpacza...
Nie, to mię wszystko najmniéj nie wyraża.
Właśnie, iż sztuka wygrać to jest w stanie,
Właśnie, iż często udać się to zdarza,
Gdy to, co cierpię ja, jest nad udanie...
Kiedy tak, w pierwszym zaraz akcie i w drugiej scenie (a więc dobrze jeszcze przed ucieczką do aktorów i sceny) zasiania się już Hamlet przed ona radą matki, ażeby brać rzeczy, jak są one, naturalnie i poprostu i nie wdać się w patetyczne smutki, królowa odrzuca się na stanowisko, przypuszczające dramę w życiu i próbuje, do ila ta celom jej posłuży, mówiąc:
— Że Hamlet ojca płacze, jest przykładnie,
Bardzo przykładnie, owszem, bardzo ładnie...
• | • | • | • | • | • | • | • | • | • | • | • |
Na tym to przykładzie krótkim o ile tego wymaga zakres pisma, ale w którym brzmią główne tony, o przeprowadzonej sztuce w życie świadczące, zamykamy nasz okres, temuż poglądowi na sztukę poświęcony i należny, a przechodzimy do uważania onejże wobec religji.
Kiedy niedawno zmarła Rachel[1], która była wielką artystką dramatyczną, znalazła się już na południu talentu swego i w Potsdamie grała przed złożoną z królów publicznością, zdarzyło się, iż po najpomyślniejszem z tych przedstawień, skoro się udała na spoczynek, uczuła była jakoby rękę wielką, tłoczącą jej pierś na sposób, w jaki się pędzącego w biegu zatrzymuje... i usłyszała była głos: «Tu koniec twój — tu skonasz!...» I zdało się jej było, iż obejrzała się za głosem, patrząc, gdzie skonać ma, gdzie jest jej koniec?
Ale zobaczyła tylko czworoboczną izbę, wapnem prostem bieloną, pustą, i zdało się jej, że nic w tej tak pospolitej izbie niema.
A patrząc, patrząc dłużej, kiedy dziwowała się onej wielkiej prostocie miejsca tego, dostrzegła jeszcze klęcznik i dostrzegła postać klęczącą, ta zaś była jakoby posąg, którego nie można było widzieć twarzy, lecz który na wejrzenie przypominał statuę Polymnji[2] z Louvru... Dzienników wiele powtarzało zdarzenie to, które słynna aktorka opowiadała była bliskim swoim, ale nikt snu owego nie tłumaczył. Jest on jednakże wielce jasny... Każdy aktor, wchodząc do celi kameduły, przed podobnym klęcznikiem powiedzieć sobie może z onym głosem tajemnym: «Tu koniec twój...»
Jakoż wobec religji sztuka, samoistność swą tracąc, wstępuje już w porządek potęgi wyższej życia, gdzie o tyle tylko żywa jest sobie, o ile litery światłem staje się, o ile kona sobie, a najjaśniejszym tajemnicom wiary objawionej jako uwidomiające ciało, postać i forma posługuje[3]. Ołtarz już kresem jest samoistnego sztuki bytu i, jeżeli w sztuce wojskowej, medycynie, matematyce, prawie, historji i t. p. udział sztuki wybiera sobie właśnie że najżywotniej samodzielne części tych umiejętności, stając się jakoby ołtarzem świętego ognia ich, to przeciwnie, na stopniach religijnego ołtarza ołtarzów udział ów sztuki na najformalniejszej właśnie części ogranicza się, tak, iż powiedziećby można, że prawdziwej religji forma udziela jeszcze ducha wiadomościom doczesnym przez sztukę. Spostrzeżenia tego, na którem budowa niniejszej pracy o sztuce zakłada się, ażeby tem wybitniej prawdę uczuć i kres ów tajemniczy przemieniania się sztuki w wyższą natury potęgę naznaczyć, nie od rzeczy będzie przytoczyć tu słowa świętego mędrca, Tertuljana, do senatu rzymskiego; te brzmią:
(14. Apologetik). «To pociesza nas, że bogowie wasi, czyli posągi, ażeby dostąpić bóstwa, przechodzą pierwej przez te same katusze, na które my codziennie przez ich fałszywe bóstwo wystawieni bywamy. Wy przybijacie chrześcijan do krzyżów i słupów; czyliż nie tak samo rzeźbiarz, formując postać bóstw, od krzyża lub pala rozpoczyna? Nie na krzyżuż to odbierają one pierwsze zarysy świętości ich profilów?
Wy i żelaznemi pilnikami rozdzieracie boki chrześcijan — ależ piła, pilnik i ry-