Ten — (mniemam) cierpi organizm w narodzie,
Lecz czyli formy wolniejszej już dożył[1]
Czy w gminie prostość, czy uczciwość w rodzie
Na wadze myśli ogólnej położył?
Czy, owszem marzeń kołysań litanja,
Za lada czasów woli pędzać manją,
Wszechdojrzałości oczekując ludów —
Albo łych ziemskich cudów: rewolucji.
Albo niebieskich rewolucyj: cudów?...
To czytelnika zostawiam solucji...[2]
Żadne bo pióro w osobności swojej
Ostatecznego wyrzec nic nic zdoła —
2adcn bo śpiewak, co na chmurze stoi,
Choćby żaglowem skrzydłem wiał anioła,
Nie zrzuca z niebios prawd, lecz o nie woła!
A czas jest — czas jest — sny się na nas niosą
Różane, łzawa przetykane rosą,
Sny miękkie — kajdan płód — gdy jaw straszliwy,
Gdy prawda, nogą cierń depcąca bosą.
Może już spyta: «Czemuś nieszczęśliwy?!»
∗ ∗
∗ |
Wierzę, że naród trwa, bo cierpi noże;
Wiem, że organizm tylko krew lać może —
Wierzę, iż główną przeto powinnością
Znać ów organizm, krzepić go miłością —
Że, aby pomóc bólem złożonemu,
Nie dość organizm lepszy wyśnić jemu,
Ucząc, iż będzie duchem, jak spróchnieje,
Lecz rany zamknąć, życia wlać nadzieję —
Wierzę, że miłość nie wtłacza ideję,
Lecz że ją wciela i sama boleje —
Wierzę, iż celem jest wszechdoskonałość
Przez wykonania stopniowe po całość —
Wierzę, że ludom, gdy nie postąpienie,
Lecz dostąpienie hasłem ostateczne,
Tytańskie[3] na pierś wracają kamienie:
Takie ich ruchy są bezwiednie wsteczne —
I — że wolności rozpołowić dwójcę
Jest to znieść walkę, miejsce dając bójce —
I że, gdy wolność postępu w osobie
Na rzecz postępu w historji zaprzeczysz.
Wielki ci stanic mąż na woli grobie,
Pytając: «Czemu to ducha kaleczysz?...
Ktoś jest, człowieku marny?» — a ty jemu:
— Jam Brutus, chcę cię zgnieść, choć nie wiem, czemu!
Wierzę, iż postęp w historji gdy zgładzę
Na rzecz postępu w osobie człowieka,
Odwlekę wolność, ojczyznę przesadzę
I będę cieszył się, że sprawa czeka —
Lecz aniołowie z umarłych popiołu
Na mój czy wstaną głos — zasiąść do stołu!?
——————————
Wierzę, iż w błędzie są owi krytycy,
Którzy mnie rają dziś okrzętność wiersza;
Na rynku owszem albo na ulicy
Radzę im czytać to... iż jest rzecz pierwsza!
— Szczęśni!... W ogrojcach u Bogarodzicy.
Gdzie lilje złotym wiatrem się kołyszą,
Przejrzystsze formy znajdą i opiszą.
Nie gnani będąc siarką błyskawicy...
Dziś — nad otchłanią mar, wiejącą mgłami,
Nad piramidy studnią cembrowaną
Kośćmi białemi, bluszczu sztandarami.
Stojąc, zapuszczam lampę, choć glinianą:
Powietrze badam błędnem światła trwaniem,
Jak człek, co, w otchłań nim stąpi nieznaną,
Dreszcz zrzuca pierwej z ramion — przeżegnaniem.
- ↑ Literatura nasza, wykwitnąwszy w poezji nad wyżyny prawie europejskiego horyzontu, zaniedbała nagannie najważniejsze kierunki, tak, iż na jawie nic nie wiemy z tego, co najserdeczniej i najpoważniej nos obchodzi. W poufnych pogadankach marnują się prawdy i pewniki, które nieraz w owoce przerośćby powinny rzeczywistsze, gdyby chlebem powszednim się pierw stały. Kardynalne pytanie: «Na jakim stopniu pod tę porę jest cierpiący organizm narodowy?», pytanie, któreby powinno w każdej czcionce polskiego druku jaśnieć, rzecby można, że jest unikatem. Wielkie kwestje społeczne i wielkie indywidualne strzelistości znarowiły smak nasz, i jesteśmy jako z wiezienia wychodzący, a wiezienia latami marzeń złocistego — z więzienia, gdzie już brylantowe opony pajęczyn rosą szklistych i patyków samych gwiazdy pokochawszy, krokiem bardzo powolnym na powierzchnię się przyjdzie wyczołgiwać, przez coraz to bliższe istotności, przez coraz rzeczywistsze określenia. Tak — ażeby nie stracić, co w wewnętrznej zdobyło się zadumie, lecz, owszem, do życia to powołać, na chleb przemleć powszedni. Prace takie — dlatego właśnie, że takie, że upowszechniające — nie mogą być przez to samo indywidualnego rzeczą pióra. Bo tu już, i owszem, co indywidualnego jest, to przed areopag stanąć winno po obywatelstwu prawowitość. Wyjście z lochu na słońce bez jawności słońca być nie może... «Mamyż ucztować jak zbójce i mnichy?» (P. P.).
- ↑ solucja (łac.) — rozwiązanie.
- ↑ Jest tu (dosyć częste) pomieszanie walki Tytanów z walką Gigantów; powinno być raczej: kamienie tak ciężkie, jak te, których Giganci używali jako pocisków w walce z Zeusem.