ce z nią była i jakoby na zatrzymywaniu onej własny zyskiwała rozwój.
Bo, choć Izrael posiadał wszystko, aby całością wielką stanął, jednakże rozwoju prawdy chrześcijańskiej wytrzymać nie mógł. Nie Wytrzymał on tego, co ta prawda nauczyła, że nietylko święty, ale i obcy włóczęga, to jest Samarytanin, równych praw miłości doznawać powinni i że pożytecznem nie jest wcale, aby jeden dla narodu zginął.
Widzę się obowiązanym objaśnić tę peryfrazę[1], wziętą z wniosku senatorskiego żydowskiego, kiedy szło o sprawę obywatela izraelskiego, czyli obywatela narodu, w prowincję rzymską i gubernję jedną zamienionego. Wtedy albowiem wniosek ów brzmiał: iż pożyteczna jest, aby Jezus Nazareński, czyli, jak tam mówiono, «aby jeden dla narodu zginął, albowiem Rzymianie mogliby po zaburzeniu, które nastać mogło, przyjść i gorzej ucisnąć tę ojczyznę, to jest tę gubernję rzymską». Wykazując przeto, o co się rozbiła izraelska całość, położyłem na boku rzecz religji w tym względzie i mówię jedynie, dajmy na to, o proroku izraelskim, stawianym przed sąd izraelski. Sąd zaś ten o obywatelu i proroku swoim pontyfikalnie wyrokuje, że pożyteczna jest, aby zginął dlatego, iż najeźdźcy ojczyzny mogliby przez życie jego uszwankować i obrazić się. Jest to pierwszy i ostatni dyplomatyczny krok, którym zakończyła się pielgrzymka izraelskiej ojczyzny do nicości. Długo wypadałoby określać i czas na to nie pozwala, aby w całości wypowiedzieć, iż polarnie[2] przeciwne stanowisko zajęła w tym względzie najjaśniejsza Rzeczpospolita Polska w rozwoju dziejów ludzkości, gdzie liberum veto nauczyło przeciwnie, to jest, że dla jednego sprawiedliwego cały naród na kartę postawić można: w czem wszelako drogą mi jest rzeczą, iż do tak nieroztropnego narodu mam zaszczyt się policzać. I nie mniemam bynajmniej, aby «liberum veto» (ten przezacny i wielki klejnot) zgubiło Polskę, ale że nieoświecona onegoż liberum veto aplikacja[3] uczy, iż nie należy wielkich narodu myśli zniżać do nieoświeconych obywateli, ale raczej umysły ludzi do wielkich narodu myśli wznosić.
Była też i Grecja ponad wszystkie nieledwie ludy uposażona, ale ta nietylko Zbawiciela, ale nawet przezacności sokratesowej znieść nie mogła i, podawszy mu truciznę, aby narodu nie przerósł, poniżyła się sama. Gdy tymczasem na zewnątrz wywiódł ją właśnie najpiękniejszy jej bohater i profilem podobny do stawianych przed narodzeniem się jego posągów w świątyniach... Ten to najpodobniejszy do niej i najukochańszy jej syn, to dziecko jej, wykołysane pieśnią, które zasypiać nie mogło bez «Iljady» i miecza pod głowa — Aleksander! On wywiódł ją poza nią i immolował[4] jej egoizm... Byłci nareszcie i Rzym, ale ten znów zamiaru nigdy nie miał, aby się kusić o otrzymanie tej ojczyzny, do której my zdążamy. Rzym też nie miał był nic potemu, aby taką całością stał się, nie miał nawet jednej familji, była to bowiem szajka zbiegów, zmuszona sąsiednich narodów niewiasty porywać, aby pierwsze utworzyć stadła. Nie miał niemniej granic ani środka; środkiem dla niego była kolumna na forum, na której naznaczone były odległości od miast i koczowisk ludów świata, gdy znów granicami państwa — granice świata. Nie mógł się więc Rzym kusić o zrozumienie słowa «ojczyzna» i, jeśli w nim błyszczą postacie wytwornym patrjotyzmem, są to raczej resztki greckiego słońca, jest to patrycjat rzymski, wychowany na greckiej pieśni i wiedzy. Ja sam przy kagańca świetle w grobach Scypjonów widziałem zamiast c rzymskiego greckie k na napisach, a jeżelić kto ortografją obcą na familijnych grobach pisał, zaiste, że musiał być mniej na żywiole rodzinnym wykarmiony.
Jeżeli zatem powiedziałem, że poeci odchodzą w te strony, w których światło zbawicielowej prawdy jeszcze nie świeciło i idą przecież, nie tracąc właściwego im kapłaństwa nadziei, powiedziałem rzecz słuszną. Od tej chwili albowiem zajaśniała dla historji prawda nowa, że ojczyzna nietylko w chrześcijaństwie się zaczyna, ale zawsze jest ziemią obiecaną, że, ściślej mówiąc, pierwej była ziemią obiecaną, potem społecznością obiecaną, a teraz mówię, że razem i ziemi, i społeczności obiecanej wygląda się. I poczęła się oto dla poetów służba nowa, której świadomości lubo nie mają, dziś wszelako po wyciskach stóp ich domyślamy się kierunku dróg, które przebiegli, i natury owoców, które przynieśli. Mając oni za jedyną potęgę i środek słowo, słuszna, iż rozpoczęli od języków; gdy więc jedni zatrzymali się przy ołtarzu rzymskim, jak Sarbiewski,